Elizabeth J. Perry i Grzegorz Ekiert “Kiedy ruchy społeczne stają się narzędziem sprawowania władzy”
Ten tekst jest znacznie
skróconą wersją naszego
wprowadzenia do książki.
Pełna wersja jest dostępna w:
Ekiert, G., Perry, E., Xiaojun, Y.
(red.) (2020). Ruling by Other
Means. State-Mobilized
Movements. Cambridge
University Press. Chciałbym
serdecznie podziękować
Monice Swadowskiej-‑Moskalewicz,
Pawłowi
Moskalewiczowi i Eli Ekiert
za pomoc w przetłumaczeniu
tego tekstu na polski.
Dla czytelników Almanachu nie będzie zaskoczeniem to, że władze, szczególnie te z autorytarnymi ambicjami, mobilizują swoich zwolenników i używają ich jako narzędzi do walki z opozycją. Tak postępowali naziści, faszyści i komuniści. Tak dzisiaj postępują rządzący Wenezuelą, Turcją czy Polską. Władze wykorzystują ruchy społeczne także z innych powodów. Mobilizują obywateli, aby osiągnąć różne cele ekonomiczne i społeczne, jak to działo się na przykład w Związku Sowieckim, maoistycznych Chinach czy na Tajwanie. W ostatnich dekadach prawie o tym zapomniano, a badacze ruchów społecznych skupiali się wyłącznie na protestach i ruchach, które organizowały się przeciwko władzy, w obronie pokrzywdzonych i dyskryminowanych oraz w celu walki o prawa obywatelskie i postępowe ideały społeczne.
Ten esej jest zapowiedzią książki wydanej w tym roku przez Cambridge University Press, w której specjaliści zajmujący się różnymi systemami politycznymi analizują, kiedy i dlaczego sprawujący władzę uciekają się do używania ruchów społecznych jako narzędzi rządzenia i jakie to rodzi dla tych władz korzyści i jakie niezamierzone konsekwencje powoduje. Używając koncepcji ruchów mobilizowanych przez państwo (State-Mobilized Movements, SMMs) jako ramy interpretacyjnej, autorzy książki próbują odpowiedzieć na następujące generalne pytania: Dlaczego i kiedy rządzący i aparat państwa uciekają się do mobilizowania ruchów społecznych? Jakie są techniki i środki używane przez państwo do mobilizacji (symboliczne, materialne, przymus) i jak ewoluują one w czasie? Jaka jest dynamika interakcji na linii państwo – społeczeństwo, kiedy pojawiają się ruchy mobilizowane przez państwo? I wreszcie: jakie są konsekwencje – zarówno dla państwa, jak i dla społeczeństwa – polegania na takich ruchach jako na mechanizmach rządzenia?
Teorie ruchów społecznych generalnie zakładają, że protest jest wyrazem roszczeń, interesów i różnych tożsamości zakorzenionych w społeczeństwie oraz że protesty grup pokrzywdzonych i prześladowanych mają wyrazić sprzeciw wobec polityki państwa i władzy. Sformułowana przez Charlesa Tilly’ego wpływowa koncepcja ruchów
społecznych jako outsiderów w systemie politycznym, wysuwających żądania i domagających się koncesji od rządzących (polity members), położyła fundament pod teorię i badania protestów w ciągu czterech ostatnich dziesięcioleci. Podobnie badania i teorie dotyczące społeczeństwa obywatelskiego zakładają, że organizacje społeczeństwa obywatelskiego są zasadniczo odrębne i autonomiczne wobec państwa. Ich funkcją polityczną jest równoważenie i kontrolowanie władz lokalnych i narodowych. W skrócie: większa część literatury na temat protestów, ruchów społecznych i organizacji obywatelskich przedstawia państwo jako byt zasadniczo bierny lub raczej reaktywny, a nie jako aktora, który aktywnie uczestniczy w tworzeniu i mobilizowaniu ruchów społecznych. A jednak doświadczenia historyczne i współczesne pokazują, że różne ruchy społeczne nie tylko mobilizują się oddolnie, by przeciwstawiać się innym ruchom (counter-movements), ale też że współczesne państwa same organizują obywateli do zbiorowego działania, by promować specyficzne cele i interesy rządzących. Spektakularne demonstracje i długofalowe kampanie protestacyjne na całym świecie są często inicjowane, sponsorowane lub subsydiowane przez państwa. Zaangażowanie instytucji rządowych w inicjowanie i sponsorowanie ruchów społecznych czasami jest jawne i oczywiste, ale częściej jest ukryte i odbywa się jakąś okrężną drogą. Takie ruchy i organizacje społeczeństwa obywatelskiego mogą się wydawać autentycznym wyrazem autonomicznych interesów, roszczeń i emocji społecznych, ale tak naprawdę są głównie konstruowane i manipulowane przez instytucje rządowe. Tak właśnie było w przypadku brzemiennych w skutki wydarzeń historycznych, jak antysemicki pogrom (Kristallnacht) w Niemczech w 1938 roku, ludobójstwo w Rwandzie w 1994 roku czy ostatnie protesty skierowane przeciwko opozycji politycznej, międzynarodowym organizacjom pozarządowym i polityce innych krajów, które odbyły się na przykład w Chinach, Rosji, Turcji, Wenezueli czy na Węgrzech. Co więcej, tego typu mobilizacje mają miejsce w różnych reżimach politycznych, także tam, gdzie mamy do czynienia z ugruntowaną demokracją. Często okazuje się, że zarówno krajowe, jak i międzynarodowe kampanie polityczne i społeczne firmowane przez pozornie „autonomiczne” organizacje pozarządowe czy inne stowarzyszenia obywatelskie są faktycznie organizowane i finansowane przez różne agencje rządowe.
Rosyjska ingerencja w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku oraz w wybory, które przeprowadzono ostatnio w demokracjach zachodnich, polegająca na prowokowaniu ruchów protestacyjnych, zakładaniu fałszywych stron internetowych czy organizowaniu manifestacji i kontrmanifestacji, to dobry przykład ukrytego wpływu obcych rządów na ruchy społeczne w różnych państwach.
Moises Naim w artykule w „Foreign Policy” zauważa, że jest to „ważny, rosnący globalny trend, który zasługuje na to, by mu się uważnie przyjrzeć: rządy finansują i kontrolują organizacje pozarządowe, często w sposób skryty”. Co więcej, jak wyraźnie pokazuje to wojna domowa na Ukrainie, państwa mogą tworzyć i sponsorować organizacje przypominające ruchy społeczne też poza własnymi granicami. Walerij Gierasimow, jeden z najwyższych rangą dowódców wojskowych Rosji, zauważył w 2013 roku, że „szeroko rozpowszechniona dezinformacja w połączeniu z potencjałem mobilizowania obywateli do protestów jest ważną bronią XXI wieku”. Tego rodzaju ingerencja państwa w domenę ruchów społecznych – zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym – nie jest w pełni doceniona, zrozumiana i przeanalizowana.
Działanie nowoczesnego państwa zależy w dużej mierze od poziomu społecznego poparcia i skoordynowanych działań obywateli (często sztucznie generowanych), które są mu potrzebne zarówno do celów propagandowych, jak i praktycznych. W wielu krajach domena społeczeństwa obywatelskiego stała się główną areną współpracy i konfliktu pomiędzy państwem a społeczeństwem. Tak samo jak „prymitywni buntownicy” często stawali się narzędziem władzy państwowej, wyrobieni „współcześni buntownicy” mogą cieszyć się bliższymi związkami z państwem, niż się to często zakłada. Sprytne reżimy autorytarne wspierają i animują ruchy społeczne jako kluczowy instrument rządzenia ze znacznymi korzyściami symbolicznymi i politycznymi. A zatem podczas gdy ruchy mobilizowane przez państwo mogą pojawiać się w różnych reżimach, szczególnie częste są w kontekstach autorytarnych i hybrydowych. Podczas gdy rządy demokratyczne czerpią legitymację z wolnych, uczciwych wyborów i powszechnego prawa wyborczego, reżimy niedemokratyczne zwykle zdobywają prawo do rządzenia poprzez manipulowanie wyborami lub stosowanie innych metod demonstrowania, że mają powszechne poparcie. Empiryczne i teoretyczne zgłębienie tego zjawiska to obietnica nie tylko rozszerzenia analizy ruchów społecznych, ale też lepszego zrozumienia społecznych podstaw rządów autorytarnych w przeszłości i obecnie.
Dlaczego i kiedy państwu zależy na aktywowaniu
ruchów społecznych
Twierdząc, że wszystkie współczesne państwa aktywnie dążą do mobilizowania ruchów społecznych, by osiągnąć konkretne cele i zabezpieczyć żywotne interesy państwa, z pewnością nie chcemy powiedzieć, że państwa są niezróżnicowane jako aktorzy polityczni. Państwo jest bytem złożonym, ukształtowanym historycznie przez typ rządów, specyficzną strukturę instytucjonalną, zdolności zarządzania i typ przywództwa. By zrozumieć jego aktywną rolę w dziedzinie ruchów społecznych i organizacji obywatelskich, należy dokonać starannego rozróżnienia pomiędzy różnie usytuowanymi w ramach struktur rządowych agentami sprawczymi. Różne organizacje w ramach państwa nie tylko mobilizują i wspierają różne grupy społeczne, ale też mobilizacja konkretnych grup może odzwierciedlać konflikty wewnątrz aparatu państwowego. Zdolność mobilizowania różnych grup społecznych może być również manifestacją siły przez konkurentów do władzy w państwie. Chociaż w systemach jednopartyjnych partie rządzące są głównym agentem mobilizacji, ich działania zawsze odzwierciedlają skomplikowaną matrycę konfliktów i rywalizacji zarówno wewnątrz aparatu władzy, jak i w stosunkach pomiędzy państwem a społeczeństwem.
To, jak głęboko państwo wkracza w sfery pozapaństwowe, tradycyjnie łączone jest z naturą reżimów politycznych. Techniki masowej mobilizacji były zawsze kojarzone z reżimami faszystowskimi i komunistycznymi oraz z pewnymi typami populistycznych rządów autorytarnych. W państwach rządzonych demokratycznie mobilizacja polityczna była zwykle domeną partii politycznych i organizacji obywatelskich, zwłaszcza w czasie wyborów. Historia pokazuje jednak, że państwa niedemokratyczne w istocie częściej i sprawniej mobilizują ruchy społeczne niż państwa demokratyczne. Generalnie potrzeba takiej masowej mobilizacji jest tłumaczona jako kompensacja braku nieprzymuszonej współpracy obywateli, z jaką często mamy do czynienia w krajach o despotycznych rządach. Ale inne motywacje, od wzmacniania legitymizacji władzy po wprowadzanie specyficznych typów polityki społecznej, także mogą być motywacją do mobilizowania ruchów społecznych zarówno w państwach autorytarnych, jak i demokratycznych.
Z demonstracji organizowanych ostatnio przez hinduskich nacjonalistów w Indiach wynika jasno, że demokracje nie są odporne na pokusę mobilizowania ruchów społecznych w celu popierania polityki rządu. A jednak rola, jaką odgrywają sądy, legislatura, partie i policja w państwach demokratycznych i autokratycznych, generuje także zasadnicze różnice w sposobach inicjowania prorządowych protestów i ich typach. Historycznie ruchy mobilizowane przez państwo częściej spotyka się w kontekstach autorytarnych, ale ani motywów władzy, ani sposobu działania tych ruchów nie daje się łatwo wyjaśnić typem systemu politycznego. Wszystkie typy rządów dążą do powstrzymania tendencji i ruchów reformatorskich czy rewolucyjnych poprzez sponsorowanie politycznej czy ideowej konkurencji. Aby zrozumieć motywacje państw, możemy posłużyć się prostą typologią, która odzwierciedla różne historyczne przykłady prorządowych mobilizacji. Pierwszy typ to mobilizacja defensywna lub reaktywna, która pojawia się, kiedy państwo reaguje na zagrożenie, jakie stanowią autentyczne ruchy protestacyjne i siły opozycyjne. Tak można zaklasyfikować partyjno-państwowe reakcje na protesty studenckie w 1968 roku w Polsce, mobilizację grup bandziorów przeciwko ruchowi Occupy Central w Hongkongu czy wreszcie propaństwową mobilizację w Egipcie podczas arabskiej wiosny. Ruchy mobilizowane przez państwo w tych przypadkach miały za zadanie walczyć z buntownikami i spowolnić lub zatrzymać proces oddolnej, antyreżimowej mobilizacji. Mobilizowanie kontrruchów to strategia służąca podtrzymaniu mitu o powszechnym poparciu społecznym dla rządu. Pokazanie takiego społecznego poparcia dla państwa ma większe znaczenie symboliczne i ideologiczne niż proste uruchomienie represji policyjnych.
Drugi typ to mobilizacja wyprzedzająca (proactive) – państwo mobilizuje aktorów społecznych do zastraszania opozycji i udaremniania potencjalnych protestów ze strony ruchów opozycyjnych. Często jest to kontrakcja, żeby zapobiec dyfuzji protestów z sąsiednich krajów, jak to było w przypadku reakcji państwa rosyjskiego na pomarańczową rewolucję na Ukrainie.
Trzeci typ mobilizacji służy kontrolowaniu aparatu państwowego. Rządy w pewnych sytuacjach mobilizują aktorów społecznych do sprawowania bardziej efektywnej kontroli nad władzami lokalnymi lub regionalnymi. Mobilizację wykorzystuje się więc jako narzędzie do rozgrywania wewnątrzpaństwowych konfliktów, jak w przypadku Wenezueli podczas rewolucji boliwariańskiej.
Czwarty typ wykorzystuje mobilizację i protesty jako narzędzia sygnalizacyjne, by zademonstrować niezadowolenie działaniami inicjowanymi w innych krajach lub mającymi miejsce poza granicami państwa. Protesty organizowane w Chinach przeciwko japońskim i amerykańskim firmom czy demonstracje przed ambasadami tych krajów zachodnich, które wprowadzają sankcje ekonomiczne przeciwko Iranowi czy Rosji, są tego dobrym przykładem. W federalnych lub zdecentralizowanych systemach politycznych władze lokalne mogą angażować się w ten rodzaj aktywności, by pokazać, że mają inne stanowisko wobec polityki prowadzonej w innych miejscach kraju lub na szczeblu narodowym.
Piąty typ to wykorzystanie technik mobilizacyjnych do rozwoju infrastrukturalnego, by osiągnąć cele gospodarcze czy społeczne, które nie są łatwe do wdrożenia poprzez rutynową politykę biurokratyczną.
I wreszcie państwa mogą dążyć do mobilizowania zbiorowych aktorów poza granicami narodowymi, by wspierać dążenia do zmian terytorialnych, destabilizować kraje, z którymi są w konflikcie, lub w inny sposób promować interesy geostrategiczne, jak to miało miejsce w przypadku Noworosji, ruchu, którego duża liczba sympatyków wspierała rosyjskie działania militarne na Ukrainie. Choć rodzaj systemu politycznego sam z siebie nie determinuje typów i strategii mobilizacji przyjętych przez różne państwa, niektóre państwa wykorzystują konkretne techniki mobilizacji częściej i skuteczniej niż inne. Ruchy mobilizowane przez państwo różnią się w czasie i przestrzeni. Nie chcemy więc sugerować, że należy je rozumieć jako zasadniczo identyczne. Naszym celem jest raczej zrozumienie różnic pomiędzy tymi ruchami i tego, w jakim stopniu odzwierciedlają one różne sytuacje polityczne, konteksty kulturowe i historyczne, jak również różne formy instytucjonalne systemów politycznych. Jak często zauważano, wyhamowanie trzeciej fali demokratyzacji dało początek nowym formom autorytaryzmu. Te systemy polityczne, nazywane „hybrydowymi” czy „opartym na rywalizacji autorytaryzmem” (competitive authoritarianism), różnią się od klasycznych reżimów komunistycznych i rządów autorytarno-biurokratycznych oraz dyktatur personalistycznych. Koniec zimnej wojny zmienił także sposoby funkcjonowania tych reżimów autorytarnych, które przetrwały upadek komunizmu. Niektóre rządy autorytarne wprowadziły cały wachlarz instytucji przedstawicielskich oraz stworzyły relatywnie autonomiczną przestrzeń polityczną, godząc się na wielopartyjne wybory, legalną opozycję polityczną, niezależne organizacje obywatelskie z powiązaniami zagranicznymi oraz częściowo niezależne media. Wiele z nich ma otwarte granice i promuje wolny handel, akceptuje międzynarodowe inwestycje, wolność przemieszczania się i przepływ informacji. Niektóre porzuciły brutalne policyjne represje na rzecz bardziej „przyjaznych” czy „wegetariańskich” (Ivan Krastev) form represji. Niektóre odeszły od scentralizowanych, biurokratycznych instrumentów kontroli i koordynacji i wprowadzają bardziej elastyczne strategie zarządzania, bazujące na wykorzystywaniu organizacji pozarządowych i na mechanizmach rynkowych, połączonych na różne (często nietransparentne) sposoby z aparatem państwa.
Scentralizowana propaganda państwowa i cenzura zostają w większości zastąpione przez strategie PR-owe, inwigilację elektroniczną i astroturfing (czyli rozpętywanie kampanii mających pozory inicjatyw oddolnych, a w istocie sterowanych przez ukrytego inicjatora). W coraz większym stopniu jednak wydaje się, że zjawiska te nie są oznaką tego, że rządy autorytarne odchodzą do lamusa. Stabilność chińskiego autorytaryzmu, konsolidacja rządów autorytarnych w Rosji czy też powrót polityki autorytarnej do nowo zdemokratyzowanych Węgier i Polski podaje taki wniosek w wątpliwość. Co więcej, rządy krajów demokratycznych także chętnie wykorzystują i adaptują narzędzia wypracowane przez systemy autorytarne do celów tak różnych jak walka z terroryzmem czy mobilizacja wyborców.
Zmiana optyki analitycznej, którą proponujemy – z traktowania państwa jako statycznego celu protestów i mobilizacji społecznej na postrzeganie go jako aktywnego aktora w przestrzeni okupowanej przez ruchy społeczne i społeczeństwo obywatelskie – pozwala zadać ważne pytania o motywacje państwa, techniki mobilizacji, które ono stosuje, i ich konsekwencje dla państwa i społeczeństwa. Generalnie państwa są sprawnymi i pomysłowymi mobilizatorami, ponieważ – jak zauważają analitycy polityczni od Hobbesa po Sama Huntingtona czy Joela Migdala – mają dużą przewagę nad wszystkimi innymi aktorami politycznymi i instytucjami. Kontrolują bowiem zarówno środki przymusu, jak i instytucje i zasoby mogące służyć do mobilizowania i organizowania obywateli, które nie są dostępne dla innych. Ruchy społeczne i organizacje obywatelskie (od grup nacjonalistów w Rosji i w Indiach po ruch Tea Party w Stanach Zjednoczonych) to dla państwa – lub, częściej, dla różnych frakcji wewnątrz państwa – ważny kapitał, który oferuje atrakcyjne narzędzia do walki z konkurencją i rywalami politycznymi zarówno wewnątrz aparatu władzy, jak i poza nim. To wkroczenie państwa w sferę społeczną jest częściowo wynikiem współczesnego rozszerzenia prerogatyw państw narodowych, ale też zmiany dominujących form kultury politycznej, które akceptują ruchy społeczne i protesty jako rutynowy sposób reprezentowania interesów, pasji politycznych i tożsamości obywateli. Co więcej, na całym świecie obserwujemy zwiększoną ingerencję państwa w życie społeczne wskutek rozwoju nowych technologii inwigilacji, kontroli i mobilizacji. Warto więc zadać pytanie, czy ruchy społeczne mobilizowane przez państwo są zjawiskiem specyficznym dla pewnych regionów, krajów czy typów systemów politycznych, czy też należy traktować je jak zjawiska globalne? Czy różne strategie mobilizacji mają lokalne korzenie historyczne, czy też są to zestandaryzowane techniki, które są adaptowane i powielane w skali międzynarodowej?
Techniki mobilizacji – od broni organizacyjnej
po subsydiowanie różnych grup
W książce z 1952 roku The Organizational Weapon Philip Selznick opisał techniki mobilizacyjne partii komunistycznych, gdzie związki zawodowe oraz inne stowarzyszenia i organizacje były celem penetracji i narzędziem do osiągania różnych celów politycznych i ekonomicznych.
Według Selznicka strategia partii komunistycznych polegała na infiltrowaniu niepolitycznych organizacji i manipulowaniu ich działalnością dla własnych celów. Faza przejmowania następowała w sposób niewidoczny, a następnie te uprzednio niezależne organizacje wykorzystywane były w kampaniach mobilizacyjnych prowadzonych i sankcjonowanych przez państwo. W procesie tym niewidzialna ręka partii komunistycznej stawała się widzialną i groźną ręką państwa autorytarnego.
Stopniowo państwa gromadziły doświadczenia i uczyły się stosowania coraz bardziej wyrafinowanych metod mobilizacji. Zmieniały się także same techniki mobilizacyjne i ich rola w zarządzaniu i polityce państwa. Techniki te ewoluowały od scentralizowanego biurokratycznego zarządzania i tworzenia sieci uzależnień i protekcji do wyrafinowanych metod, opartych na nowych technologiach komunikacji oraz zdecentralizowanych, często nieformalnych sieciach częściowo autonomicznych organizacji. Rezultaty można zobaczyć na przykład w pomysłowym małpowaniu opozycyjnych taktyk protestu czy technik zarządzania przeniesionych ze świata korporacyjnego, jak to miało miejsce w rosyjskim prokremlowskim ruchu Nasi (Nashi).
Współczesne państwo dzięki masywnym instytucjom bezpieczeństwa wewnętrznego i możliwościom kontroli obywateli nie musi dzisiaj polegać na tradycyjnych organizacjach biurokratycznych, takich jak partie hegemoniczne lub związki zawodowe czy inne stowarzyszenia masowe, stosując zamiast tego precyzyjną i bezpośrednią mobilizację społeczną wybranych grup. Ale nie zawsze się na to decyduje. W Chinach wykorzystywanie oficjalnych „masowych stowarzyszeń” (takich jak Liga Młodzieży Komunistycznej) wciąż pozostaje niezawodnym środkiem mobilizacji służącej państwowym celom. Te wspierane przez państwo ruchy i rzekomo „obywatelskie” organizacje często stosują bandyckie metody, by zastraszyć i zniechęcić prawdziwą opozycję – zjawisko to widoczne było na amerykańskim Południu w czasach segregacji rasowej czy podczas pacyfikowania protestów we współczesnym Hongkongu.
Państwowe strategie mobilizacyjne często są sekretne i nietransparentne.
Postkomunistyczne reżimy mogą wracać do taktyki „sfabrykowanej niejasności” (manufactured ambiguity), w której starannie ukrywa się rolę państwa w inicjowaniu mobilizacji w sposób przypominający działania ich komunistycznych poprzedników. Prowadzi to do zatarcia granicy między sektorem państwowym i sektorami niepaństwowymi. Co więcej, państwowe strategie mobilizacyjne często naśladują formę oraz styl niezależnych ruchów i organizacji, co powoduje wzajemne zapożyczanie taktyk i technik protestu przez pro- i antypaństwowych aktorów. Dla współczesnych technik mobilizacyjnych, podobnie jak w poprzednich okresach, kluczowe znaczenie mają istniejące tradycje kulturowe i symboliczne. Organizacje wspierane przez państwo mogą przejąć opozycyjne symbole i narrację, by wywołać historyczne resentymenty oraz wzmocnić uprzedzenia etniczne i religijne. Odnajdujemy to w tęsknocie państwa rosyjskiego za ideą Eurazji i wzywaniu do „powrotu” na Krym.
Krytyczne pytanie dotyczy strategii rekrutacji i rodzajów grup wybieranych przez agentów aparatu państwowego zajmujących się mobilizacją. Niezadowoleni z różnych powodów tworzą potencjalny rezerwuar ochotników. Rządzący stwarzają możliwości dla aktorów o uformowanych wcześniej resentymentach i urazach, dając im okazję do kanalizowania tych emocji przeciwko grupom wybranym jako cele przez państwo, czego przykładem może być nagonka na społeczność LGBT w Polsce czy Rosji. Podczas gdy klasyczna taktyka komunistyczna skierowana była na mobilizowanie skoncentrowanych sił społecznych (robotników lub osób zatrudnionych w rolnictwie, studentów, pracowników sektora publicznego itd.), dzisiejsze techniki są skierowane raczej na rozproszone jednostki czy grupy społeczne i bazują na wykorzystywaniu istniejących różnic i konfliktów. W procesie tym niegdyś uprzywilejowane, a dziś pokrzywdzone grupy społeczne, jak tracący pracę robotnicy w regionach, gdzie upadł przemysł, często bywają kluczowymi grupami do rekrutacji. Także jednostki o konserwatywnych poglądach, które nie akceptują modernizacji i nowych wartości kulturowych, są popularnym materiałem do mobilizacji. Tradycyjnie zmarginalizowane grupy, czy to z powodu ubóstwa, czy przynależności etnicznej, również mogą być namierzane jako potencjalni kandydaci do współpracy z rządem, jak to miało miejsce na przykład w Wenezueli podczas rewolucji boliwariańskiej.
Zarówno motywy, jak i metody działania współczesnych ruchów społecznych mobilizowanych przez państwo są zróżnicowane i coraz częściej bywają zawoalowane i nietransparentne. Nowe media społecznościowe, wyrafinowane techniki perswazji i inwigilacji oraz zdecentralizowane organizacje pozarządowe organizowane przez rząd (GONGOs) odgrywają tu często kluczową rolę. W wielu reżimach nastąpiło zauważalne przesunięcie od strategii biurokratycznych do rynkowych i od formalnych do nieformalnych. Taktyki menedżerskie rodem z Madison Avenue kuszą potencjalnych uczestników, oferując im lukratywne oferty finansowania oraz benefity społeczne i emocjonalne. Rządzący coraz częściej zastępują odgórne zarządzanie skrycie sterowaną oddolną przedsiębiorczością. Wykorzystanie tych mieszanych technik możemy zaobserwować zarówno w demokracjach, jak i w reżimach autorytarnych i hybrydowych. Na przykład w Stanach Zjednoczonych prezydent Donald Trump (z pomocą Fox News i konta na Twitterze) regularnie powraca do hałaśliwych „wieców wyborczych”, by promować swoją agendę, podczas gdy premier Indii Narendra Modi szuka ideologicznej akceptacji ze strony prawicowych grup hinduistycznych, takich jak Rashtriya Swayamsevak Sangh (której demonstracje także są podsycane przez platformy społecznościowe i prorządowe media).
Te wybrane przykłady to ilustracja o wiele szerszego trendu występującego we współczesnych państwach, zarówno autorytarnych, jak i demokratycznych, polegającego na tym, że penetracja sfery społecznej i mobilizowanie ruchów społecznych staje się jeszcze „inną strategią rządzenia”. Jakie są źródła tej ewolucji i zbieżności w technikach mobilizacyjnych? Czy odzwierciedlają generalną transformację współczesnych państw, bez względu na rodzaj rządów, w odpowiedzi na nowe globalne wyzwania? Debaty, jakie toczą się obecnie w demokracjach zachodnich na temat rosnącej kontroli internetu przez państwo, mającej służyć walce z terroryzmem, są być może jednym ze wskaźników takiej właśnie transformacji. Wykorzystywanie nowych mediów społecznościowych do mobilizowania protestujących od Seulu po Szanghaj wskazuje na to, że technologia komórkowa i bezprzewodowa zyskuje coraz większy wpływ na politykę. Rewolucja komunikacyjna i informacyjna rozszerza jednocześnie możliwości zarówno państwa, jak i społeczeństwa w sposób, który od nowa wyznacza granice pomiędzy nimi.
Nowe media społecznościowe, niegdyś witane przez wielu jako broń społeczeństwa obywatelskiego w obronie wartości liberalnych umożliwiająca powstanie potężnych narodowych i ponadnarodowych sieci aktywizmu, które miały nieodwołalnie przyspieszyć globalny marsz w stronę demokratycznych rządów, ostatnio straciły wiele ze swego niegdysiejszego blasku. Początkowe raporty dotyczące arabskiej wiosny przypisywały mediom społecznościowym rolę katalizatora powstań przeciwko autorytarnym rządom na całym Bliskim Wschodzie. Późniejsze analizy wskazują jednak na bardziej złożone scenariusze. Zamiast zapewniać otwartą platformę dla bardziej demokratycznej sfery publicznej, media społecznościowe często podkreślają i zaostrzają istniejące podziały polityczne i społeczne, przedkładając plemienność nad tolerancję. Rządy, podobnie jak aktywiści społeczni, zdały sobie sprawę z użyteczności mediów społecznościowych przy namierzaniu konkretnych grup w populacji za pomocą wąsko skrojonego, mocnego przekazu. Codzienne tweety Donalda Trumpa, które są strawą dla jego republikańskich zwolenników, są tego dobrym przykładem. Chiny i Rosja są być może najbardziej doświadczonymi i wyrafinowanymi sponsorami cyfrowej propagandy, z fabrykami blogów i fake newsów oferujących różnorodne linie przekazu, skrojone pod każdą publiczność. Nowe media społecznościowe obiecywały kiedyś wzmocnienie autonomicznego społeczeństwa obywatelskiego, stanowiącego przeciwwagę dla państwa. Dziś wydaje się, że ciężar przesunął się na korzyść tego ostatniego. Ogromna przewaga państw (oraz kilku wielkich firm), jeśli chodzi o zasoby finansowe i technologiczne, pozwala im na dominację w sferze cyfrowej i co za tym idzie – w sferze publicznej. Coraz częściej dominacja ta przejawia się w wykorzystywaniu przez państwo ukrytych technik zarządzania przekazem internetowym i komórkowym trafiającym do ruchów społecznych mobilizowanych przez państwo.
Dynamika interakcji państwo – ruch społeczny
Powyższe przykłady wskazują na to, że być może należy przedefiniować dawne idee dotyczące istoty państwowej mobilizacji. Związek pomiędzy odgórną mobilizacją i typem rządów nie jest tak oczywisty, jak kiedyś myślano. W literaturze dotyczącej totalitaryzmu taktyka masowej mobilizacji uważana była za cechę charakterystyczną dla totalitarnych reżimów komunistycznych. Komunistyczne strategie mobilizacyjne sprowadzały się zwykle do wysoce scentralizowanych, odgórnych i zarządzanych biurokratycznie kampanii koordynowanych albo przez partię komunistyczną, albo przez masowe organizacje państwowe, takie jak związki zawodowe czy organizacje młodzieżowe. Zaangażowanie instytucji partyjno-państwowych było transparentne, a strategie mobilizacji były dokładnie zaplanowane i rutynowe. Uczestnictwo w takich kampaniach postrzegano jako przymusowe i rytualne, a oprawę ideologiczną – jako sztuczną i niebudzącą odzewu.
Jednak takie jednowymiarowe spojrzenie na strategie mobilizacyjne państwa totalitarnego jest nie do utrzymania. Działania mobilizacyjne państwa nie są wyłącznie sterowane z góry i często zazębiają się z oddolnymi spontanicznymi akcjami i odzwierciedlają sprzeczne cele różnych grup w ramach państwa. Jednoczesne mobilizowanie zwolenników i demobilizowanie potencjalnych czy rzeczywistych przeciwników wymaga precyzji i generuje liczne niezamierzone konsekwencje.
A zatem to, co kiedyś uważano za proste przypadki państwowej mobilizacji w warunkach reżimu totalitarnego, po bliższym zbadaniu okazuje się zjawiskiem bardziej złożonym. Uważało się też, że reżimy autorytarne, w odróżnieniu od totalitaryzmu, generalnie dążyły do demobilizacji obywateli i ograniczenia ich zaangażowania w politykę. Z nowszych badań nad rządami autorytarnymi wynika jednak, że mobilizacja zwolenników była jednym z najważniejszych elementów rządzenia, zwłaszcza w populistycznych i mocno zinstytucjonalizowanych reżimach. Wydaje się, że współczesne reżimy autorytarne i hybrydowe chętniej generują i wykorzystują ruchy społeczne, między innymi dzięki łatwemu dostępowi do nowych technologii komunikacji.
Ruchy społeczne mobilizowane przez państwo należy rozumieć jako ruchy działające na dynamicznym i interaktywnym polu, którego granice rozciągają się poza standardowe kanały państwo – społeczeństwo i na którym aktorzy zewnętrzni też odgrywają ważną rolę. Ruchy te są często zdecentralizowane, podatne na dyfuzje i słabo koordynowane. Nie są sterowane przez jedno centrum decyzyjne, bo często są wynikiem konkurencji pomiędzy zwalczającymi się grupami w strukturach biurokratycznych państwa. Co więcej, zarówno techniki mobilizacyjne, jak i symboliczna oprawa ruchów społecznych mobilizowanych przez państwo nie są dziedziczonym, tradycyjnym „repertuarem” działania, ale wymagają znacznych innowacji i adaptacji zarówno ze strony państwa, jak i społeczeństwa. By odnieść sukces, muszą zawierać elementy autentyczne i znajdować oddźwięk w normatywnej orientacji i preferencjach grup, do których mają trafić. Od charyzmy przewodniczącego Mao podczas rewolucji kulturalnej w Chinach, poprzez popierane przez państwo antysemickie wystąpienia w komunistycznej Polsce, po nacjonalizm współczesnej Rosji obserwujemy zbieżność przekazu państwowego z dominującymi elementami kultury politycznej społeczeństwa. Jednak tradycyjne elementy kulturowe są zmienne. Podczas demonstracji na placu Tiananmen w Chinach, do których doszło po dwóch dekadach reform rynkowych, władze zmobilizowały społeczne kontrwystąpienia, odwołując się do motywów raczej materialnych niż ideowych.
Państwa nie zawsze muszą się angażować bezpośrednio w mobilizacje, by osiągnąć swoje cele. Często wystarczy, by państwo (lub jakieś elementy w jego strukturach) otworzyło permisywną przestrzeń polityczną, pozwalając aktorom społecznym na zaangażowanie w działania zgodne z interesami państwa. Takie przyzwolenie to raczej świadoma technika rządzenia niż przypadkowy produkt uboczny podziału elity politycznej czy słabości państwa, jak często się uważa. Przez stworzenie sprzyjających warunków państwa mogą umożliwiać powstawanie nowych ruchów oraz pozyskiwać i wzmacniać istniejące organizacje społeczne reprezentujące interesy rządzących. Państwa mogą także polegać na istniejących ruchach i wykorzystywać zgodność ich celów ze swoimi priorytetami. Niektóre ruchy odkrywają, że mają takie same cele jak państwo, i mobilizują się autonomicznie z korzyścią dla niego. Inne świadomie współpracują z państwem, bo ideologicznie sympatyzują z jego celami i projektami. Taka współpraca może być otwarta i publiczna, ale może być także mniej transparentna. W takim przypadku ruchy te nie są budowane przez państwo ani nie są przez nie bezpośrednio finansowane, ale stają się koalicjantami rządzących, bo podzielają te same wartości i dążą do tych samych celów. Jawne represje wobec społeczeństwa obywatelskiego oczywiście także pozostają opcją dla autorytarnych reżimów. Jak jasno pokazują wydarzenia w Chinach w 1968 i 1989 roku, operacje represyjne mogą iść w parze z mobilizowaniem ruchów społecznych. Reżimy różnią się pod względem stopnia, w jakim uważają mobilizowane przez państwo ruchy społeczne i represje za komplementarne lub alternatywne strategie przywracania porządku w chwilach kryzysu. W niektórych przypadkach obydwa podejścia stosowane są jednocześnie, a ich jasną intencją jest wzajemne wzmocnienie. W innych przypadkach stosowane bywają wymiennie, a w jeszcze innych sytuacjach (kiedy różne elementy państwa mają sprzeczne cele) mogą się nawet wzajemnie osłabiać. Inna kwestia, często niedostrzegana przez klasyczne podejścia, dotyczy indywidualnej motywacji, by uczestniczyć w ruchach sponsorowanych przez państwo. Założenie, że takie uczestnictwo musi być albo wymuszone, albo oparte na strukturalnej lokalizacji jednostek bądź na egoistycznej kalkulacji i atrakcyjnych selektywnych zachętach, jest nie do obrony. Nie można zakładać, że ruchy oddolne są autentyczne, a te organizowane odgórnie nie. Uczestnictwo w ruchach mobilizowanych przez państwo rzadko bywa całkowicie wymuszone lub sfabrykowane. Ruchy te mogą także odzwierciedlać rzeczywiste sentymenty, tożsamości i interesy istotnych segmentów społeczeństwa. Skuteczna mobilizacja wymaga formowania się tożsamości, co nie jest możliwe bez pewnego stopnia współpracy i zbieżności interesów i wartości. Każdy ruch społeczny, także ten zmobilizowany przez państwo, by mógł być przekonujący, musi mieć oprawę, w której pobrzmiewa echo istniejących preferencji normatywnych (tradycyjnych lub nowo nabytych).
Indywidualne motywy uczestnictwa mocno się od siebie różnią. Jednostki mogą odczuwać nacisk ze strony członków własnej grupy lub „sieci patronackich powiązań” (jak w Wenezueli). Mogą być motywowane materialnie i za pomocą selektywnych zachęt (jak do pewnego stopnia było w Chinach w 1989 roku), ale rolę mogą tu odgrywać także symbole, wartości lub preferencje polityczne albo też osobisty stosunek do przywódców (jak było w Chinach podczas rewolucji kulturalnej czy w Egipcie pod rządami Mubaraka). Agenci mobilizacji muszą zwrócić baczną uwagę na wcześniejsze preferencje i orientacje grup, do których adresują przekazy, i odpowiednio do nich dobierać techniki mobilizacji. Proces mobilizacji jest doświadczeniem dynamicznym i często przeobrażającym się, w którym początkowe tożsamości, preferencje i orientacje normatywne mogą zostać w znacznym stopniu skonfigurowane na nowo – czasami w sposób, który stoi w sprzeczności z pierwotnymi celami agentów państwa. Niemniej jednak przymus, strach i zachęty materialne nie są całkowicie nieobecne w działaniach mobilizacyjnych państwa. Strach przed utratą emerytury czy pracy w przedsiębiorstwie państwowym lub też przed potencjalnymi problemami z dostępem do różnych usług państwowych dla siebie i rodziny może działać dopingująco na obywateli. Podobnie natychmiastowy zasiłek lub obietnica awansu czy też lepszy dostęp do korzyści rozdysponowywanych przez państwo to potężne pozytywne bodźce do uczestnictwa. Ale dzisiejsze ruchy społeczne mobilizowane przez państwo odchodzą od stereotypowego wizerunku „totalitarnej mobilizacji”, bo metoda kija i marchewki stosowana jest dyskretnie, oszczędnie i często ukradkiem. Co więcej, ta mobilizacja może przybierać różne formy w różnych regionach czy nawet w tym samym kraju. Władze lokalne, jak się okazuje, mogą zupełnie inaczej reagować na te same wyzwania. Na przykład w Chinach miasta Pekin i Szanghaj zainicjowały odmienne ruchy społeczne w reakcji na niepokoje podczas rewolucji kulturalnej i protesty studenckie na placu Tiananmen dwie dekady później. Społeczności amerykańskiego Południa także różnie reagowały na Ruch Praw Obywatelskich w latach 60. XX wieku. Takie wewnątrzkrajowe wariacje odzwierciedlają różnice w ekonomii politycznej, kulturze politycznej i istniejących grupach nacisku (enforcement networks). By zrozumieć dzisiejsze relacje pomiędzy państwem a społeczeństwem, musimy się skupić na czynnikach sprawczych działających po obu stronach tej relacji. Działania aktorów w obu tych domenach mają miejsce w złożonych interaktywnych polach, z wysokim poziomem niepewności, wewnętrznych sprzeczności i niezamierzonych efektów zarówno na poziomie indywidualnym/uczestnika, jak i na poziomie organizacji/zbiorowym. Wszystko to wskazuje na ciągłe i zmieniające się przenikanie granic pomiędzy państwem i społeczeństwem.
Złożoność współczesnych państw i mnogość czynników mobilizujących oraz większa rola aktorów spoza aparatu państwa lub nawet spoza terytorium kraju tworzą nową jakość w tych relacjach. Z jednej strony ruchy społeczne mobilizowane przez państwo są często fragmentaryczne, improwizowane i oparte na innowacjach, które wykraczają poza granice poprzednich strategii, z drugiej jednak odzwierciedlają specyficzny kontekst polityczny i społeczny i odnoszą się do znajomego dziedzictwa kulturowego i historycznego. Agenda badawcza biorąca te kwestie pod uwagę stoi w opozycji do podejścia strukturalnego, które zdominowało klasyczne teorie ruchów społecznych, i odrzuca prostą dychotomię represje – koncesje, która jest bazą teorii o stabilności autorytaryzmu.
Skutki i konsekwencje państwowej mobilizacji
Ruchy mobilizowane przez państwo są potężną bronią w arsenale współczesnych państw narodowych, ale mogą także mieć dla tych państw nieprzewidywalne i groźne konsekwencje. Zachęty do zaangażowania społecznego mogą oddać głos wcześniej niewyrażonemu niezadowoleniu. Społeczeństwo, które przyzwyczaja się do demonstracji ulicznych, z czasem może skierować populistyczny gniew i aktywizm przeciwko władzom. Możliwość dezercji jest realna, jak pokazuje słynny epizod z początków rumuńskiej rewolucji w 1989 roku, kiedy tłum, który został zmobilizowany do popierania Ceauşescu, zwrócił się przeciwko dyktatorowi. Z tego powodu protesty nacjonalistyczne, nawet kiedy organizowane są dla poparcia państwa, zwykle są przez to państwo traktowane z pewną dozą ambiwalencji i niepokoju. Jak pokazuje historia chińskiej rewolucji, publiczne okazywanie patriotyzmu może eskalować do wezwań do zmiany przywództwa politycznego lub systemu politycznego, jeśli państwo jest postrzegane jako nieodpowiadające na powszechne żądania. Chińska Partia Komunistyczna sama była produktem takiego rozwoju wypadków, kiedy nacjonalizm Ruchu 4 Maja w 1919 roku doprowadził do szerszych żądań rewolucyjnych. W takich okolicznościach elementy aparatu państwowego – ulegając pokusie fraternizacji z dysydentami – same mogą przejść na stronę wroga, tym samym zmieniając ruch, który ma wzmacniać państwo, w jego przeciwieństwo. Współczesne rządy w Chinach, choć stymulują nacjonalistyczne protesty na użytek polityki zagranicznej i legitymizacji władzy, są jednak świadome własnej historii i szybko kładą kres patriotycznym demonstracjom, które mogłyby się wymknąć spod kontroli.
Większość ruchów społecznych mobilizowanych przez państwo odwołuje się do nacjonalizmu jako głównej ramy ideologicznej. Jednakże w wieloetnicznych społeczeństwach nacjonalizm propagowany w imieniu większości stwarza niebezpieczeństwa i może wyalienować inne grupy społeczne. Jest to szczególnie prawdziwe w odniesieniu do ruchów etniczno-nacjonalistycznych, których najważniejsze symbole kulturowe znajdują silny oddźwięk w sentymentach tylko niektórych części społeczeństwa. Skutkiem państwowego patronatu może być alienacja innych grup etnicznych, których uczestnictwo jest potrzebne opozycji do stworzenia czegoś w rodzaju wieloklasowej koalicji, koniecznej do sukcesu antyrządowej ofensywy. Rozłam lub rewolucja może być niezamierzoną konsekwencją ruchu nacjonalistycznego, jeśli ruch ten dzieli, a nie jednoczy społeczeństwo. Bardziej prozaicznie: ruchy społeczne sponsorowane przez państwo mogą po prostu nie spełnić pokładanych w nich nadziei. Defensywna/reaktywna mobilizacja może nie osłabić opozycji, ale wręcz wzmocnić poparcie dla niej. Mobilizacja wyprzedzająca/blokująca może nie zdołać zapobiec dyfuzji protestów. Konflikt frakcyjny po stronie zarówno społeczeństwa, jak i państwa może się raczej nasilić, niż osłabnąć, prowadząc do silnej polaryzacji. Wydaje się, że przykładem tego jest polityczny podział w Hongkongu na „żółtych” i „niebieskich” sympatyków, będący rezultatem ruchu anty-Occupy Central. Biurokratycznie prowadzone masowe kampanie nie gwarantują solidnego i zrównoważonego rozwoju infrastruktury ekonomicznej i często kończą się katastrofą. Skuteczność technik mobilizacji jest tylko jedną zmienną, która decyduje o prawdopodobieństwie sukcesu lub porażki ruchu, ale w żadnym wypadku nie jest jedyną. Najważniejsze znaczenie mają czynniki kontekstualne, w tym stopień zbliżenia celów państwa i mobilizowanych grup oraz ich wzajemne wzmacnianie. Choć nowe technologie cyfrowe umożliwiają państwu mobilizowanie szerszego i bardziej rozproszonego elektoratu, mogą też one w sposób niezamierzony zwiększyć różnorodność kulturową i ideologiczną i w rezultacie osłabić spójność i zaangażowanie ruchu. Co więcej, często osiągnięcie celu wykracza poza obręb kontroli zarówno państwa, jak i społeczeństwa, a siły międzynarodowe mogą działać, alternatywnie wspierając lub osłabiając zmobilizowane przez państwo ruchy. Rządzenie za pomocą opisanych strategii ilustruje zarówno przewagi, jak i niedostatki ominięcia zwykłej maszynerii biurokratycznej państwa na korzyść mniej rutynowych i mniej zinstytucjonalizowanych form rządzenia. W pewnych warunkach, jak na przykład w Chinach w 1989 roku, ruchy społeczne mobilizowane przez państwo mogą pomóc w przedłużeniu trwania reżimu poprzez demobilizowanie i zastraszanie opozycji oraz demonstrowanie powszechnego, acz często sztucznego poparcia dla decyzji państwa. W odpowiednich okolicznościach ruchy te mogą odnieść sukces, skierowując masowy entuzjazm i energię w stronę ważnych celów politycznych, wspólnych dla państwa i społeczeństwa. Jednakże w mniej sprzyjających okolicznościach ruchy społeczne mobilizowane przez państwo mogą okazać się całkowicie nieskuteczne, a nawet zwiastować rozkład sponsorującego je systemu politycznego – jak było w przypadku komunistycznej Polski w 1968 roku czy amerykańskiego Południa w czasach segregacji rasowej.
Bez względu na to, czy ruchy społeczne mobilizowane przez państwo reprezentują ostatnie podrygi skazanych na zagładę systemów politycznych i gospodarczych, czy też są dynamicznym przejawem potężnych, rozwijających się krajów, stanowią one kluczowy element interakcji pomiędzy państwem i społeczeństwem. Ich istnienie nie tylko kwestionuje obowiązujące teorie na temat ruchów społecznych i relacji na linii państwo – społeczeństwo, ale też mogą one mieć doniosłe, a czasami gigantyczne konsekwencje polityczne. Przykładem tego była Kristallnacht (noc kryształowa) w 1938 roku w Niemczech, kiedy nazistowscy przywódcy działający pod przykrywką spontanicznych demonstracji zainicjowali serię pogromów Żydów. Innym było ludobójstwo w Rwandzie w 1994 roku, któremu przewodzili członkowie plemienia Hutu ze straży prezydenckiej i milicji, a ofiarami byli członkowie mniejszości z plemienia Tutsi. W obydwu przypadkach wysocy urzędnicy państwowi pomagali w mobilizowaniu protestów i okrucieństw, które nakręciły spiralę nienawiści z długofalowymi skutkami. Sytuacja w nazistowskich Niemczech i w Rwandzie odzwierciedla pragnienie władzy, by udaremnić działania opozycji i budować poparcie dla własnej polityki, jednocześnie podnosząc kwestie i zaspokajając emocje dominujące w społeczeństwie. Właśnie ta (często nieszczęśliwa) zbieżność obaw, interesów i uprzedzeń, amplifikowana przez państwo i obecna w społeczeństwie, daje taką siłę ruchom społecznym mobilizowanym przez państwo. Na dobre i na złe ruchy mobilizowane przez państwo miały i zapewne nadal będą mieć siłę zmieniania świata.
Dlatego wierzymy, że powinny być wnikliwie badane.