Polska rewolucja w październiku 2020 roku: lokalne protesty, globalne skutki

Małgorzata Fidelis

Wcześniejsza wersja tego artykułu została opublikowana w „Aspen Review Central Europe” w styczniu 2021 r. 

22 października 2020 roku Trybunał Konstytucyjny w Polsce ogłosił niemal całkowity zakaz aborcji. Skład tego Trybunału został ustalony z naruszeniem prawa przez Prawo i Sprawiedliwość wkrótce po przejęciu władzy. Atak na kobiety nie pozostawał bez związku z atakiem na instytucje demokratyczne. W reakcji na orzeczenie Trybunału kobiety w całej Polsce wyszły na ulice, by zaprotestować przeciwko zakazowi aborcji. Wywołały rewolucję, w której chodzi nie tylko o prawa reprodukcyjne, ale też o godność człowieka i kształt polskiej demokracji. Jeszcze zanim Trybunał Konstytucyjny wydał swoje orzeczenie, w Polsce obowiązywała jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych w Europie. Od 1993 roku ciążę można było przerwać zgodnie z prawem tylko w trzech przypadkach: gdy zagrożone było zdrowie i życie matki; jeśli ciąża była wynikiem gwałtu lub kazirodztwa oraz w przypadku upośledzenia płodu. <ref>W 1956 r. prawo aborcyjne
w Polsce zostało zliberalizowane,
aby uwzględnić
„trudne warunki życiowe
kobiety ciężarnej” jako
podstawę poddania się
zabiegowi. W praktyce
oznaczało to, że aborcja
w pierwszym trymestrze
była legalna i uzależniona
wyłącznie od decyzji kobiety.
Ustawodawstwo z 1993 r.
usunęło tę klauzulę. Zob.
Ustawa z dnia 27 kwietnia
1956 r. o warunkach
dopuszczalności przerywania
ciąży, Dz.U. 1956 nr 12 poz. 61,
https://bit.ly/3pgEpF1.</ref> Orzeczenie z 22 października wyeliminowało trzeci warunek, mówiący o genetycznych wadach płodu, ze względu na jego rzekomą niekonstytucyjność. Kilka lat wcześniej, jesienią 2016 roku, PiS bezskutecznie próbowało uchwalić w Sejmie nową, jeszcze bardziej restrykcyjną ustawę antyaborcyjną. Projekt autorstwa skrajnie konserwatywnej organizacji Ordo Iuris zakładał całkowity zakaz aborcji i kary więzienia dla kobiet oraz lekarzy.

Jednocześnie Sejm odrzucił konkurencyjną propozycję komitetu obywatelskiego Ratujmy Kobiety, który dążył do liberalizacji obowiązującego prawa antyaborcyjnego. 3 października 2016 roku w całej Polsce wybuchły masowe protesty przeciwko tej próbie ograniczenia prawa aborcyjnego. Ponad 100 tys. kobiet i mężczyzn wyszło na ulice w 146 miastach i miasteczkach. <ref>G. Chimiak, Kobiety dla społeczeństwa obywatelskiego
czy społeczeństwo obywatelskie dla kobiet?
Opowieść polska, „Annales Universitatis
Paedagogicae Cracoviensis. Studia Sociologica”,
11 (2019), t. 1, s. 22–34, 28.</ref> Demonstracje te, znane jako Czarny Protest, wywołały akcje solidarnościowe na całym świecie. W rezultacie Sejm wstrzymał się wówczas od rozpatrzenia propozycji Ordo Iuris. Również wszelkie kolejne próby wprowadzenia tego projektu pod obrady Sejmu (w rzekomo zmienionej wersji) wywoływały protesty społeczne. W konsekwencji rządzący reżim wstrzymał swój antyaborcyjny program legislacyjny na następne cztery lata.

Tak było do października 2020 roku. Tym razem ograniczenie zostało wprowadzone w inny sposób – nie za sprawą organu ustawodawczego, jakim jest Sejm, lecz za pośrednictwem Trybunału Konstytucyjnego, wątpliwego prawnie organu sądowniczego podporządkowanego partii rządzącej. Nie jest tajemnicą, że orzeczenie zapadło na życzenie szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Już bowiem niespełna tydzień po Czarnym Proteście z 2016 roku i niewprowadzeniu przez Sejm restrykcji antyaborcyjnych Kaczyński z pełną determinacją zadeklarował, że będzie parł do zwycięstwa w tej sprawie. Zapowiedział: „Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”. <ref>P. Pacewicz, Kaczyński rozstrzyga sprawę aborcji:
„Żeby kobiety rodziły nawet zdeformowane dzieci,
skazane na śmierć”, OKO.press, 13 października 2016,
https://bit.ly/3lliH1A (dostęp: 29.11.2020). O ile nie
zaznaczono inaczej, wszystkie tłumaczenia są moje.</ref> Ta wypowiedź obnażyła jeden z głównych elementów autorytarnego populizmu w Polsce i na świecie: umocnienie patriarchatu i uparte dążenie do kontrolowania kobiecego ciała.

Październik 2020

Dlaczego Jarosław Kaczyński uznał, że październik 2020 roku to dobry czas na kolejny krok w krucjacie antyaborcyjnej? Jego decyzja była w dużej mierze motywowana chaotyczną i nieskuteczną reakcją rządu na pandemię koronawirusa. <ref>Polscy komentatorzy wskazywali
również na wewnętrzne walki w rządzącej
koalicji, w której główną partią jest Prawo
i Sprawiedliwość, jako czynniki wpływające
na decyzję Jarosława Kaczyńskiego.</ref> Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego miało odwrócić uwagę społeczeństwa od kryzysu zdrowotnego i wywołać wojnę kulturową, która skanalizuje społeczne frustracje. Demonstracje rozpoczęły się zaraz po wydaniu orzeczenia przez Trybunał. W kolejnych dniach protesty były coraz liczniejsze, brały w nich udział głównie kobiety i młodzież. Szacuje się, że 28 października w różnych częściach Polski odbyło się 410 protestów, w których uczestniczyło ponad 430 tys. osób. <ref>Protesty przeciwko zaostrzeniu
przepisów dotyczących aborcji w Polsce,
Wikipedia, https://bit.ly/3tmP1nO
(dostęp: 22.11.2020).</ref>

Od samego początku hasła i żądania protestujących wykraczały poza prawo do aborcji. Na sztandarach pojawiły się antyrządowe slogany i żądania świeckiego państwa. Kobiety trzymały transparenty z hasłami: „Żądamy aborcji rządu”, „PiS off”, „Ten rząd obalą kobiety”. Uznały Kościół za swojego głównego prześladowcę. Na transparentach widniało pytanie: „Dlaczego biskupi nienawidzą kobiet?”. Inne hasła były jeszcze dosadniejsze: „Kaczyński! Duchowni i ich kolesie, ręce precz od kobiet!” czy: „Dosyć kościelnej i państwowej przemocy wobec kobiet!”. <ref>Te znaki i sztandary pojawiły się po raz
pierwszy podczas Czarnych Protestów
prowadzonych w latach 2016–2018.
Zob. K. Dojwa-Turczyńska, Przeciwnicy
kobiet na sztandarach… Analiza jakościowa
treści transparentów „Czarnego Piątku”
(23.03.2018), „Annales Universitatis
Paedagogicae Cracoviensis. Studia
Sociologica”, 11 (2019), t. 1, s. 49–74, 63–66.</ref> Ale najbardziej bezpośrednie przesłanie do władz składało się z jednego słowa: „Wypierdalać”.

Nie jest niczym niezwykłym w historii, że to właśnie kobiety rozpoczynają rewolucje. Jednym z kluczowych wydarzeń, które doprowadziły do Wielkiej Rewolucji Francuskiej, był marsz 60 tys. kobiet na Wersal w październiku 1789 roku, będący protestem przeciw wysokim cenom i brakowi chleba. Ponad sto lat później, 8 marca 1917 roku, robotnice Piotrogrodu wyszły na ulice z transparentami, na których były hasła: „Żądamy chleba” i „Precz z carem”. Następnego dnia demonstracja liczyła już 150 tys. uczestników, dając początek rewolucji lutowej i doprowadzając do abdykacji cara Mikołaja II. Podczas rewolucji Solidarności w Polsce w latach 1980–1981 na czele wielu strajków i protestów stały kobiety. We wprowadzonym w grudniu 1981 roku stanie wojennym kierowały podziemnymi strukturami Solidarności i wydawały prasę podziemną. Jednak podczas tych historycznych przewrotów kobiety często były marginalizowane i wymazywane z pamięci zbiorowej, a następstwa rewolucji obracały się przeciwko nim.
Rewolucja Francuska ostatecznie zaowocowała Kodeksem Napoleona, który nałożył na kobiety nowe ograniczenia prawne, wykluczające je z życia publicznego i politycznego, pozbawiające je prawa własności oraz prawa do opieki nad własnymi dziećmi. W podobny sposób rewolucja Solidarności przyniosła Polsce „męską demokrację”, której przywódcy za priorytet uznali ograniczanie praw reprodukcyjnych kobiet. <ref>W latach 90. działaczki feministyczne
oraz socjolożki używały terminu „męskie
demokracje”, aby opisać typ rządów,
który pojawił się w postkomunistycznej
Europie Środkowo-Wschodniej.
Zob. np. Z. R. Eisenstein, The Color of
Gender: Reimaging Democracy, Berkeley:
University of California Press, 1994.</ref>

Polska rewolucja października 2020 roku jest inna. To bunt skoncentrowany na kobietach i prowadzony przez kobiety. Obrazy macicy i kobiecych genitaliów z dumą umieszczane są na banerach. Można postawić tezę, że w tym przypadku słowo „kobieta” odnosi się nie tylko do tej grupy społecznej; walka o prawa kobiet to walka o prawa i godność człowieka. Niezależnie od bezpośredniego wyniku politycznego protesty te już wywołały zmianę kulturową i moralną.

Koniec wielkich kompromisów

Reżim komunistyczny upadł w Polsce w czerwcu 1989 roku, ale dopiero cztery lata później, w 1993 roku, zostały stworzone fundamenty nowej polskiej demokracji czy też III RP. Należały do nich konkordat z Watykanem i ustawa antyaborcyjna. Oba akty miały na celu konsolidację politycznej, ideologicznej i ekonomicznej władzy Kościoła katolickiego. Jak napisała Agnieszka Graff, ustawa antyaborcyjna stanowiła wielki kompromis, w którym elity polityczne zapewniły poparcie Kościoła dla reform politycznych i gospodarczych, w tym wejścia Polski do UE. Wielki kompromis dał władzę Kościołowi, ale też ożywił działalność feministyczną w Polsce. W okresie poprzedzającym wprowadzenie ustawy w 1993 roku kobiety organizowały się w obronie swojego prawa do aborcji. Utworzyły liczne organizacje, m.in. Stowarzyszenie „Godność Kobiety”, Stowarzyszenie „Pro-Femina”, Polskie Stowarzyszenie Feministyczne i Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Zebrały milion podpisów, aby zażądać ogólnokrajowego referendum w sprawie aborcji. Przywódcy polityczni i religijni odrzucili petycję. Według Graff stłumienie głosu dużej części społeczeństwa stanowiło „gest założycielski” panującego w Polsce sojuszu państwa z Kościołem. <ref>A. Graff, Coś w Polsce pękło, coś się wylało.
Jak młodzi zerwali Wielki Kompromis
z Kościołem, OKO.press, 5 listopada 2020,
https://bit.ly/3kTxwre (dostęp: 22.11.2020).</ref>

Po 1993 roku organizacje feministyczne kontynuowały walkę o prawa reprodukcyjne. 8 marca 2000 roku w Warszawie odbył się pierwszy marsz feministyczny, czyli Manifa, będący wyrazem protestu przeciwko policyjnemu nalotowi na gabinet ginekologiczny w Lublińcu, gdzie pacjentka rzekomo poddawana była zabiegowi nielegalnej aborcji. Od tamtego czasu Manifa, będąca protestem przeciwko dyskryminacji kobiet, co roku przechodzi ulicami Warszawy i innych polskich miast. Podczas demonstracji, które każdego roku odbywają się pod innym hasłem, zawsze pojawia się żądanie uznania praw reprodukcyjnych kobiet i wezwanie do rozdziału Kościoła od państwa.

Po 1993 roku kobiety budowały struktury i strategie walki o swoje prawa, mimo że kwestie feministyczne były marginalizowane lub wyśmiewane zarówno w dyskursie politycznym, jak i w mediach. W ten sposób działaczki składały poszczególne elementy ruchu, który pełnię sił pokazał ponad 20 lat później. Punktem zwrotnym był 2016 rok.

Już wiosną 2016 roku pojawiły się nowe grupy kobiece i inicjatywy, które miały przeciwdziałać działaniom rządu zmierzającym do ograniczenia regulacji aborcyjnych. W kwietniu tego roku lewicowa partia Razem zorganizowała uliczne manifestacje pod hasłem „Nie dla torturowania kobiet”. 3 kwietnia część kobiet demonstracyjnie wychodziła z nabożeństw, gdy księża odczytywali w kościołach list biskupów popierający całkowity zakaz aborcji. Na Facebooku pojawiło się mnóstwo akcji, jedna z nich polegała na tym, że kobiety wysyłały zdjęcia wieszaka do ówczesnej premier RP Beaty Szydło. W lipcu komitet Ratujmy Kobiety zebrał ponad 200 tys. podpisów pod projektem ustawy liberalizującej istniejące ustawodawstwo aborcyjne, która pozwoliłaby na legalne przerwanie ciąży w pierwszym trymestrze. We wrześniu działaczka feministyczna Marta Lempart wezwała kobiety do strajku w poniedziałek 3 października. Był to dzień Czarnego Protestu i początek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (OSK), oddolnej inicjatywy zajmującej się organizowaniem i koordynacją protestów oraz strajków w różnych częściach Polski, głównie poprzez dostarczanie know-how na temat prowadzenia takich akcji w środowisku lokalnym. W grudniu powstał Aborcyjny Dream Team, który ma ułatwiać kobietom dostęp do aborcji za granicą, pomaga w organizacji zabiegu i podróży. Działanie OSK wspiera w miejscach docelowych sieć wolontariuszek i wolontariuszy, którzy oferują pomoc w tłumaczeniu i poruszaniu się po nowym miejscu. <ref>Sieci te nazywają siebie „ciociami”.
Przykładami są Ciocia Basia w Berlinie
i Ciocia Czesia w Czechach.</ref>

Przełom nie byłby możliwy bez kobiet z małych miasteczek i wsi, które dotychczas pozostawały na marginesie ruchu feministycznego, działającego głównie w ośrodkach miejskich. W 2016 roku ku zaskoczeniu wielu osób, także feministycznych organizatorek, do Czarnych Protestów dołączyły kobiety z małych miejscowości, a nawet wsi, zrywając swój nieformalny „kompromis” z Kościołem.

Tym, co pozwoliło Kościołowi odnosić sukcesy, był nie tylko Wielki Kompromis między Kościołem a państwem, ale też nieoficjalny kompromis między Kościołem a wiernymi, a zwłaszcza kobietami. Choć od początku lat 90. w Polsce wciąż ubywa osób wierzących i praktykujących, księża nadal potrafili silnie kontrolować społeczności w małych miasteczkach i wsiach. W tych lokalnych środowiskach, w których dominuje tradycyjny model życia, kobiety rzadko działały w sposób niekonformistyczny w przestrzeni publicznej. Wręcz przeciwnie, uczęszczały na nabożeństwa i płaciły duchowieństwu niezbędne daniny. Jednocześnie jednak w kwestiach reprodukcyjnych postępowały zgodnie z własną, prywatną moralnością. Antropolożka Joanna Mishtal określiła te praktyki jako „nieoficjalną biopolitykę”, która różniła się od nauk Kościoła. Owa biopolityka rozwinęła się jako strategia oporu przeciwko kościelno-państwowemu „reżimowi płci”. <ref>J. Mishtal, The Politics of Morality:
The Church, the State, and Reproductive
Rights in Postsocialist Poland, Athens,
OH: Ohio University Press, 2015, s. 11.</ref>

Według nieoficjalnej biopolityki decyzja o aborcji należy do kobiety, a nie do polityków czy księży. Polki, będąc w potrzebie, uciekają się do aborcji niezależnie od prawa. W 2019 roku liczba legalnie przerwanych ciąż wyniosła w Polsce 1116 (według danych Ministerstwa Zdrowia), ale łączną liczbę aborcji szacuje się na 150–200 tys. rocznie. <ref>Zdecydowana większość legalnych aborcji
w Polsce odbywa się z powodu wad
płodu – w 2019 r. było ich 1074. Tylko w 33
przypadkach zabieg wykonano z powodu
zagrożenia zdrowia lub życia kobiety.
Zob. B. Erling, S. Dudzik, K. Korzeniowska,
B. Chyż, W Europie aborcja powszechnie
dostępna, a w Polsce ograniczana,
Wyborcza.pl
, 26 października 2020,
https://bit.ly/3tt7pve (dostęp: 5.12.2020).</ref> Składają się na nią nielegalne zabiegi, zwykle dokonywane przez lekarzy w prywatnych klinikach za znaczną opłatą, oraz legalne, którym poddają się Polki poza Polską, w innych krajach Unii Europejskiej.

Nieoficjalna biopolityka obejmuje więc nie tylko ściśle prywatne praktyki, lecz także zorganizowane sieci, grupy internetowe i zasoby. Kobiety szukają wskazówek i dzielą się wiedzą na temat antykoncepcji i aborcji w mediach społecznościowych. Wyszukują lekarzy skłonnych wykonać zabieg. Jednym z najbardziej widocznych skutków nieoficjalnej biopolityki jest utrzymujący się w Polsce niski wskaźnik urodzeń.

Nieformalny kompromis – publiczne deklarowanie posłuszeństwa i prywatna autonomia – wydawał się działać, szczególnie w małych, lokalnych środowiskach, gdzie kobiety miały mniej możliwości praktykowania niezależności niż w dużych miastach. Dopóki istniało oficjalne prawo antyaborcyjne, Kościół tolerował nieoficjalną biopolitykę. Liczyła się symboliczna kontrola nad kobietami. Jednocześnie mogły one kształtować swoje życie zgodnie ze swoimi pragnieniami i możliwościami, pomimo oficjalnych ograniczeń ich praw reprodukcyjnych.

Ten nieformalny kompromis zakończył się w 2016 roku. Kobiety wyszły z cienia nieoficjalnej biopolityki na ulice i place w swoich miastach, często zlokalizowane przed kościołami. Nie należy lekceważyć ich odwagi, bo małe miasteczka i wsie są bastionami Prawa i Sprawiedliwości. Protestujące kobiety nie mogły zachować anonimowości, ale podjęły ryzyko i nadal narażają swoją reputację i bezpieczeństwo. Obrona praw i godności kobiet właśnie w tych małych miejscowościach jest prawdziwym działaniem rewolucyjnym.

Globalna rewolucja?

Kiedy pod koniec października 2020 roku kobiety w Polsce wyszły na ulice, kobiety w Nigerii demonstrowały przeciwko brutalności policji i przemocy państwa w swoim kraju. Masowe protesty trwały w Nigerii już od 2017 roku, ale rozgorzały na nowo, kiedy 20 października specjalny oddział policji SARS otworzył ogień do manifestujących na Lekki Toll Gate Plaza w Lagos. Młode kobiety, takie jak 22-letnia Rinu Oduala, stanęły na czele ruchu na rzecz rozwiązania SARS. <ref>A. Olaoluwa, End Sars protests:
The Nigerian women leading the fight
for change, BBC News, 1 grudnia 2020,
https://bbc.in/3DUfHAX (dostęp:
6.12.2020).</ref> W tym samym czasie kobiety w Tajlandii demonstrowały przeciwko wojskowej dyktaturze, która doszła do władzy w wyniku zamachu stanu w 2014 roku. Na czele tych masowych protestów stoją studentki domagające się udziału w życiu politycznym, zniesienia ograniczeń prawnych w dostępie do aborcji oraz zlikwidowania przepisów dotyczących edukacji, które zmuszają dziewczęta do wypełniania przestarzałych tradycyjnych ról płciowych. <ref>H. Beech, M. Suhartono, Young Women
Take a Frontline Role in Thailand’s
Protests, „The New York Times”,
24 września 2020, aktualizacja 2 listopada
2020, https://nyti.ms/2WTr2Rl
(dostęp: 6.12.2020).</ref> Bliżej Polski, w sąsiedniej Białorusi, kobiety prowadziły demonstracje przeciwko dyktaturze Aleksandra Łukaszenki co najmniej od maja 2020 roku. Na kilka tygodni przed protestami w Polsce ponad 300 białoruskich kobiet zostało aresztowanych za udział w Marszu Kobiet w Mińsku. <ref>I. Nechepurenko, Hundreds of Women
Arrested at Protest in Belarus,
„The New York Times”, 19 września 2020,
https://nyti.ms/3l3SyDo
(dostęp: 6.12.2020).</ref>

To tylko garstka przykładów niedawnych antyautorytarnych buntów kierowanych przez kobiety na całym świecie. Kobiety nie tylko protestują przeciwko autorytarnej polityce, lecz także na nowo definiują krajobraz polityczny i społeczny. Podczas demonstracji, w których uczestniczą głównie kobiety, padają fundamentalne pytania o demokrację: Co to znaczy być obywatelem i żyć w integracyjnym społeczeństwie demokratycznym? Jak powinien wyglądać protest polityczny w populistycznych reżimach, które dla umocnienia autorytaryzmu często wykorzystują procedury demokratyczne? Kim jest „lud” w społeczeństwach rządzonych przez reżimy, które ostentacyjnie twierdzą, że „lud” reprezentują? Oceniając wpływ polityczny kobiecych protestów, musimy wyjść poza myślenie w kategoriach bezpośrednich skutków politycznych, takich jak zmiana reżimu lub nowe wybory. Najważniejsze jest pojawienie się nowej politycznej podmiotowości kobiet i innych marginalizowanych grup. Wzrost ich aktywności jest jednym z najważniejszych skutków tych protestów. Powinniśmy zauważyć, że ruchy te potencjalnie prowadzą do nowego rozumienia polityki i wyłonienia przywódczyń i przywódców politycznych, którzy mogą zacząć zmieniać systemy nierówności i wykluczenia w obecnych strukturach politycznych, społecznych i kulturowych.