Rewolucja Keynesa i Kaleckiego

Jan Toporowski

Blisko 120 lat temu, jesienią 1902 roku, John Maynard Keynes przybył do Cambridge, by studiować matematykę. Krótko po przyjeździe został zaproszony do grona Apostołów, tajnego klubu dyskusyjnego, w którym spotkał filozofa i matematyka Bertranda Russella, wówczas stypendystę w Trinity College. W pierwszym tomie Autobiografii Russell miał później zamieścić wnikliwy portret przyszłego ekonomisty:

Pokoleniu o jakieś dziesięć lat młodszemu od mojego nadawali ton głównie Lytton Strachey i Keynes. Zadziwiające jest, jak wielką zmianę klimatu umysłowego przyniosło te dziesięć lat. My byliśmy jeszcze wiktoriańscy, oni – edwardiańscy. My wierzyliśmy w uporządkowany postęp poprzez politykę i wolną dyskusję. Bardziej ufni w siebie spośród nas mogli żywić nadzieję, że zostaną przywódcami rzesz, ale nikt nie pragnął się od nich odseparować. Pokolenie Keynesa i Lyttona nie usiłowało zachować żadnej więzi z filistrami. Było nastawione raczej na życie w odosobnieniu, pośród pięknych odcieni i przyjemnych doznań, i uważało, że dobro polega na namiętnym wzajemnym podziwie kliki elity <ref>B. Russell, Autobiografia
1872–1914, przeł.
B. Zieliński, Czytelnik,
Warszawa 1996, s. 106.</ref>.

Russell mimo to przyznawał, że Keynes w końcu z tego egocentryzmu wyrósł: „Z tej atmosfery Keynes wydostał się na wielki świat (…). Jednakże ucieczka Keynesa nie była pełna. Błądził po świecie, niosąc wszędzie ze sobą nastrój biskupa in partibus <ref>Biskup in partibus infidelium (dosł.
w prowincjach zamieszkanych przez
niewiernych) to taki, którego diecezja
znajduje się w części świata (zazwyczaj
na Bliskim Wschodzie), gdzie Kościół
przestał działać.</ref>. Prawdziwe zbawienie było gdzie indziej, pośród wiernych w Cambridge. Kiedy zajmował się polityką i ekonomią, serce pozostawiał w domu (…). Istniał jeden wspaniały wyjątek, Konsekwencje ekonomiczne pokoju (…)” <ref>B. Russell, op. cit., s. 107.</ref>.

W Cambridge czasów Keynesa i Russella stypendyści uczelni radzili sobie, utrzymując się albo dzięki majątkowi rodzinnemu, albo żyjąc z własnego dochodu. Nieposiadający takiego źródła utrzymania przyjaciel Keynesa i zarazem rywal ideologiczny Ralph Hawtrey musiał tyrać przez całe życie zawodowe jako ekonomista w Skarbie Jego Królewskiej Mości. Tak samo zresztą jak Keynes, dopóki ten się wystarczająco nie dorobił na spekulacji obcymi walutami, by w końcu móc opuścić resort Skarbu i napisać wspomniane Konsekwencje ekonomiczne pokoju.

Całe to przywiązanie do Cambridge oraz estetyczne zainteresowania przyjaciół, których zdobył sobie w pisarsko-artystycznej grupie Bloomsbury, widać w artykule Keynesa pt. Ekonomiczne perspektywy dla naszych wnuków, pisanym w cieniu krachu 1929 roku, na samym początku Wielkiego Kryzysu. Wypatrywał on dnia, kiedy wzrost wydajności zredukuje czas potrzebnej pracy do trzech godzin dziennie, względnie piętnastu godzin w tygodniu, zostawiając ludziom przestrzeń na to, by mogli „żyć mądrze, harmonijnie i dobrze” <ref>J. M. Keynes, Ekonomiczne perspektywy
dla naszych wnuków, przeł.
A. Kucharczyk, „Dziennik Gazeta
Prawna”, 31 grudnia 2020, s. A13;
https://bit.ly/3Ghi2GL.</ref>. W swym tekście Keynes składał kryzys 1930 roku i właściwą tej epoce życiową niepewność na karb nadmiernego uwielbienia bogactwa, a zwłaszcza pieniądza. Nakazywało ono ludziom raczej trzymać go przy sobie niż wydawać, co zwiększałoby przecież produkcję, dochody i zatrudnienie w całej gospodarce. W eseju tym nie ma jednak ani słowa na temat dystrybucji dochodu w kapitalizmie, a więc kwestii kluczowej dla ekonomii politycznej począwszy od XVIII wieku. To problem o tyle zasadniczy, że ludzi ubogich oraz tych o jedynie skromnych dochodach trudno posądzać o nadmierne gromadzenie pieniędzy, skoro mają ich ledwie tyle, by pokryć codzienne wydatki. Co innego bogaci, ci różnią się zasadniczo. Jak pokpiwał Ernest Hemingway – tym, że mają więcej pieniędzy. Również gospodarcza stagnacja w XXI wieku wiąże się raczej z górami płynnych aktywów utrzymywanych przez wielkie korporacje niż z mizernymi oszczędnościami szerokich mas.

Sześć lat później Keynes uznał to zastrzeżenie w pierwszym zdaniu rozdziału wieńczącego jego Ogólną teorię zatrudnienia, procentu i pieniądza: „Dwiema najważniejszymi wadami systemu społeczno-gospodarczego, w którym żyjemy, są: niezdolność do realizowania pełnego zatrudnienia oraz dowolny i niesprawiedliwy podział bogactwa i dochodów” <ref>J. M. Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia,
procentu i pieniądza, przeł. M. Kalecki,
S. Rączkowski, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 1985, s. 404.</ref>. Lukę tę wypełniła teoria ekonomiczna Michała Kaleckiego. W latach 30. i 40. zyskał on międzynarodową renomę jako jeden ze współzałożycieli tego, co do historii przeszło jako rewolucja Keynesowska – zanim trafił do biblioteki interesujących, choć zapomnianych myślicieli, człowieka starszego pokolenia ekonomistów głównego nurtu, aż wreszcie do panteonu ekonomistów postkeynesowskich i heterodoksyjnych, poszukujących bardziej współczesnego krytyka kapitalizmu niż Karol Marks oraz bardziej radykalnej krytyki niż ta autorstwa Keynesa. Porównanie obydwu krytyk dużo nam zresztą wyjaśni, nawet jeśli w takim stosunkowo krótkim artykule nie da się oddać pełni sprawiedliwości ideom wspomnianej tu trójki.

Wczesne lata Kaleckiego

Michał Kalecki urodził się 22 czerwca 1899 roku w zasymilowanej rodzinie żydowskiej z Łodzi, miasta, w którym język polski był wspólny dla mieszkających w nim Rosjan, Polaków, Niemców, Austriaków i Żydów. Jego ojciec Abram Kalecki miał małą przędzalnię, która zapewniała jego rodzinie podstawowy komfort życiowy. W 1905 roku ten względny komfort zburzony został przez wybuch rewolucji w Imperium Rosyjskim. Jako największy po Petersburgu ośrodek przemysłowy cesarstwa, Łódź pogrążyła się w chaosie zamieszek, walk ulicznych, zamachów i robotniczych strajków okupacyjnych, którym towarzyszyły brutalne próby stłumienia rewolty przez władze. Pomimo wprowadzenia stanu wyjątkowego w roku 1905, zresztą na prośbę co większych fabrykantów, niepokoje społeczne trwały niemal do wybuchu I wojny światowej. Socjaliści nie byli zresztą jedynym źródłem kłopotów. Polscy nacjonaliści za cel ataku obrali bowiem socjalistycznych przywódców, ale także żydowskie przedsiębiorstwa. W 1910 roku Klara Kalecka zostawiła niemającą szczęścia rodzinę, a trzy lata później Abram Kalecki zamknął swą fabryczkę.

Młody Kalecki kończył więc edukację szkolną w atmosferze niepewności, insurekcyjnego chaosu oraz, od 1915 roku, niemieckiej okupacji, która pogrążyła miasto w nędzy. Udał się na studia inżynierskie do Warszawy, a później do Gdańska, z krótkim okresem służby wojskowej w międzyczasie. Pozbawiony wsparcia finansowego rodziny zmuszony był porzucić studiowanie. Wrócił do Łodzi, gdzie utrzymywał siebie i ojca, pisząc jako dziennikarz gospodarczy i finansowy, stając się z czasem ekspertem od międzynarodowych korporacji, jakie dominowały wówczas w polskim przemyśle i górnictwie. Dzięki temu zdobył pierwszą prawdziwą posadę – w Instytucie Badań Koniunktur Gospodarczych i Cen, który w 1928 roku w Warszawie utworzyło polskie Ministerstwo Handlu i Przemysłu. Kalecki był specjalistą Instytutu do spraw karteli gospodarczych. Pozwoliło mu to na ślub z Adą Szternfeld, również pochodzącą z Łodzi.

W roku 1933 Instytut opublikował jego Próbę teorii koniunktury, w której wykazywał, że siły rynkowe wcale nie doprowadzają gospodarek kapitalistycznych do żadnego rodzaju „równowagi”, w której wszystkie zasoby byłyby w pełni wykorzystane, lecz n
aturalnie prowadzą je od stanów ekspansji do stanów kryzysu. Esej zawiera podsumowanie kluczowych idei ekonomicznych Kaleckiego, nawet jeśli w kolejnych latach modyfikował ich matematyczne sformułowania.

Polska w 1926 roku przeżyła wojskowy zamach stanu, który miał służyć powstrzymaniu stworzenia rządu przez nacjonalistów. Kiedy jednak gospodarcza sytuacja Polski wskutek krachu 1929 roku wyraźnie się pogorszyła (II Rzeczpospolita doświadczyła największego spadku dochodu narodowego spośród wszystkich krajów ówczesnej Europy), wojskowy reżim stawał się coraz bardziej represyjny, papugując bombastyczny nacjonalizm i ksenofobię włoskich faszystów. W 1936 roku okazję do wyjazdu stworzyła Kaleckim Fundacja Rockefellera. Kaleccy najpierw udali się do Szwecji, a następnie do Londynu, gdzie Keynes właśnie opublikował swą Ogólną teorię… Zbieżność pomysłów obydwu autorów była uderzająca. Właściwe im ekonomie polityczne różniły się jednak istotnie. I ten właśnie paradoks prześledzimy w dalszej części artykułu.

Kalecki spotyka Keynesa

Najbardziej popularna interpretacja ekonomii politycznej obydwu autorów – spotykana zarówno wśród ekonomistów, jak i nieekonomistów, łącząca postkeynesistów oraz keynesistów bliższych głównego nurtu, uczniów Keynesa, jak Joan Robinson czy Nicholas Kaldor, a także zwolenników sformułowanej w latach 40. syntezy neoklasycznej, jak Paul Samuelson i John Hicks, wreszcie Oskara Lange – głosi, że w kapitalistycznej gospodarce rynkowej produkcja i zatrudnienie ograniczone są przez popyt zagregowany. To rewolucyjne podejście faktycznie skompromitowało „neoklasyczną” ideę, dominującą od lat 70. XIX wieku, jakoby do pełnego zatrudnienia mogła doprowadzić elastyczność cen i płac.

Idea, że produkcja i zatrudnienie są ograniczone popytem rynkowym, nie była jednak w czasach Keynesa i Kaleckiego nowa. Dobrze o tym wiedziano już na długo przed rokiem 1930, i to nie tylko w katakumbach dla teoretyków niedostatecznej konsumpcji, takich jak Jean Charles De Sismondi, Karol Marks, Thorstein Veblem czy John A. Hobson. Pisano o tym również w gronie powszechnie szanowanych teoretyków monetarnego cyklu koniunkturalnego, jak Ralph Hawtrey, którego książka z 1913 roku Good and Bad Trade jako pierwsza zawiera pojęcie „popytu efektywnego” oraz jego definicję („Potrzeba staje się popytem efektywnym wówczas, kiedy osoba jej doświadczająca posiada [i może podtrzymać] siłę nabywczą konieczną do pokrycia ceny rzeczy, która tę potrzebę zaspokoi”).

Inna definicja rewolucji Keynesowskiej, która przyjęła się później, za sprawą takich keynesistów, jak George Shackle, mówiła, że jej istotą jest wprowadzenie problemu niepewności oraz problemu oczekiwań do procesów decyzyjnych w gospodarce. Przekonanie, że ludzie trzymają pieniądze, ponieważ są niepewni co do przyszłości, będące echem eseju Keynesa o ekonomicznych perspektywach, dla naszych wnuków stało się jądrem postkeynesowskiej teorii pieniądza. I z pewnością jest to idea, którą Keynes zastosował w oryginalny sposób w swej analizie pieniądza w Ogólnej teorii… Znów jednak kwestie niepewności i oczekiwań czołowi ekonomiści szeroko dyskutowali na długo przedtem, zanim Keynes uzupełnił je o rozważania o kwestiach pieniężnych i filozoficznych. W Stanach Zjednoczonych niepewność oraz oczekiwania jako fundamenty zarówno instytucji, jak i procesów decyzyjnych były dobrze znane z prac Veblena i Franka Knighta. W Europie Friedrich von Hayek, którego ekonomia polityczna nie miała zupełnie nic wspólnego ani z Keynesem, ani z Kaleckim, uczynił niepewność kamieniem węgielnym „austriackiego” opisu procesów rynkowych i zjawiska przedsiębiorczości. Również marksiści od dawna przeciwstawiali „chaos” rynkowego kapitalizmu pewności gwarantowanej przez planowanie gospodarcze.

Wiąże się z tym definicja kładąca nacisk na keynesowskie rozpoznanie, że nowoczesnym gospodarkom rynkowym brakuje rynkowej koordynacji, jaką zapewniać miał Walrasowski „aukcjoner”, sprawiający, że do transakcji dochodzi jedynie po cenach równowagi. Ta nieco bardziej wyrafinowana wersja idei rynkowego chaosu przeżyła swą drugą młodość wśród ekonomistów „nowokeynesowskich”, którzy kładli z kolei nacisk na problem informacji w zdecentralizowanym procesie decyzyjnym. Także i tę kwestię zgłębiali przed Keynesem m.in. ekonomiści szwedzcy, prezentując wyrazistą krytykę rynkowego procesu decyzyjnego, co osłabia roszczenie Keynesa do bycia jej odkrywcą.

Być może najpopularniejsze rozumienie keynesowskiej ekonomii politycznej interpretuje ją jako ideę, że w czasach kryzysu gospodarczego rząd powinien hojnie wydatkować pieniądze na roboty publiczne, aby stworzyć miejsca pracy. Ale to też nie było nic szczególnie nowego w latach 30., kiedy stosowali to politycy z całej szerokości spektrum politycznego, od Józefa Stalina z jego pięcioletnim planem industrializacji ZSRR, przez Nowy Ład Franklina D. Roosevelta (a także roboty publiczne jego często potępianego poprzednika Herberta Hoovera), aż po budowę infrastruktury (i zbrojenia) u Hitlera i Mussoliniego. Nawet dziś jest to platforma łącząca ekologów domagających się „Nowego Zielonego Ładu” z populistami, którzy proponują różnym zaniedbanym społecznościom roboty publiczne. Jeśli na tym ma polegać keynesizm, to znaczyłoby, że najbardziej rewolucyjny tekst o makroekonomii XX wieku nie zmienił niczego na gruncie ekonomii politycznej, a jedynie sformułował teoretyczne założenia, dzięki którym mądrość potoczna polityków mogłaby trafić również do akademickich ekonomistów.

Zasadnicza, wspólna dla Kaleckiego i Keynesa innowacja intelektualna polegała jednak na czymś innym. Było to mianowicie stwierdzenie faktu, że w gospodarce kapitalistycznej, przy założeniu uczestnictwa wyłącznie kapitalistów i robotników, w której produkcja prowadzona jest dla zysku, zarówno poziom produkcji, jak i zatrudnienie są zdeterminowane poziomem inwestycji. Wyjaśnienie tego faktu przez Kaleckiego (a także Keynesa, choć akurat nie w Ogólnej teorii…) było rozbrajająco proste. Skoro kapitaliści sprzedają swe towary dla zysku, wówczas największa wartość, jaką mogą (jako wszyscy kapitaliści łącznie) odzyskać, sprzedając je swym pracownikom, równa się całkowitej wartości wypłaconych im przez kapitalistów wynagrodzeń. Aby otrzymać zysk powyżej poziomu kosztów pracy, kapitaliści muszą sprzedawać swe wyroby komuś innemu niż ich pracownicy. A to mogą być wyłącznie sami kapitaliści kupujący urządzenia służące inwestycjom, względnie dobra luksusowe na użytek własnej konsumpcji.

Kalecki odwoływał się tutaj do Marksa, który w drugim tomie Kapitału zadawał dokładnie to samo pytanie: w jaki sposób kapitaliści mogą zamienić swe zyski w pieniądz, bo przecież nie zależy im na wyzysku swych pracowników wyłącznie po to, by uzyskać nadwyżkę wyprodukowanych towarów. Marks doszedł do bardzo podobnej odpowiedzi, a mianowicie, że w gospodarce, w której nie ma żadnych inwestycji, pieniądze uzyskiwane przez kapitalistów jako zyski są wrzucane w obieg przez samych kapitalistów kupujących dobra służące ich własnej konsumpcji. Kalecki doszedł do tego, czytając klasyczną Akumulację kapitału Róży Luksemburg, która wykorzystała tę Marksowską argumentację, aby wykazać jej niespójność z innymi aspektami dzieła Marksa.

Ta definicja zasadniczej innowacji Keynesa i Kaleckiego jest ważna dlatego, że ustawia ich prace w dużo wyraźniejszym kontraście wobec teorii makroekonomicznej właściwej ich epoce. W neoklasycznym wariancie makroekonomii całkowita produkcja i zatrudnienie są wyznaczone przez całkowitą liczbę dostępnych czynników produkcji. W tych ramach zatrudnienie faktyczne ma być odwrotnie proporcjonalnie zdeterminowane przez poziom płac realnych, który z kolei o
kreśla popyt przedsiębiorstw na pracę. Kalecki, mocno tutaj wspierany przez Keynesa, rozjechał ten pogląd walcem, twierdząc, że zmiany płac wywierają bardzo złożone wpływy na poziom produkcji i zatrudnienia, które w dużej mierze się znoszą.

Pogląd alternatywny wobec neoklasycznego skupia się na kwestii niedostatecznej konsumpcji, a jego zalążki znajdziemy już u ricardiańskich socjalistów z połowy XIX wieku. Twierdzili oni, że ubóstwo i bezrobocie rosną dlatego, że robotnicy nie otrzymują pełnej wartości swej pracy. Późniejszy krytyk poglądów neoklasycznych J. A. Hobson (najbardziej znany dzięki swej klasycznej pracy na temat imperializmu) wiązał to z nierównym podziałem dochodów, dowodząc, że ludzie o dochodach wysokich oszczędzają zbyt dużo. Niskie płace oznaczają zatem, że konsumpcja jest niewystarczająca do zapewnienia pełnego zatrudnienia (który to pogląd głosił Veblen, a także następcy Marksa). W tym sensie zwolennicy koncepcji niedostatecznej konsumpcji byli pierwszymi zwolennikami idei, że to popyt efektywny ogranicza całkowitą produkcję i zatrudnienie.

Taka interpretacja niedostatecznego popytu efektywnego spowodowanego zbyt niskimi płacami, a tym samym niedostateczną konsumpcją, stała się standardową interpretacją Marksowskiej teorii niskich płac i bezrobocia. W ten sposób argumentował np. amerykański ekonomista Paul Sweezy w swym klasycznym podsumowaniu ekonomii marksistowskiej The Theory of Capitalist Development opublikowanej w roku 1942. To wyjaśnienie „z niskich płac” miało się stać lejtmotywem późniejszej, neokaleckiańskiej teorii wzrostu, która kładzie nacisk na niski udział płac w dochodzie narodowym jako kluczową determinantę niepełnego zatrudnienia.

Zarówno Keynes, jak i Kalecki potępiali niskie płace z powodów moralnych i społecznych. Przede wszystkim dlatego, że niskie płace i bezrobocie były niesprawiedliwymi efektami wolnorynkowego kapitalizmu, ale nie dlatego, żeby niskie płace powodowały bezrobocie. Z kolei udział płac w dochodzie to dość zwodnicze narzędzie polityki publicznej w gospodarce, która produkuje raczej dla zysku niż po to, żeby rosły płace. W najlepszym razie płace mogą się poprawić w tych branżach, w których robotnicy mają odpowiednią siłę rynkową. Samo z siebie nie podniesie to jednak ogólnego poziomu dochodów i zatrudnienia. Kalecki był absolutnie przekonany, że to inwestycje determinują poziom produkcji i zatrudnienia, ponieważ – mówiąc najprościej – pieniądz wydany na inwestycje spływa poprzez proces rynkowy do kapitalistów w formie zysku, a to właśnie zyski motywują do produkowania i zatrudniania.

W bardziej rozbudowanym wariancie swej teorii zysków Kalecki dostrzegł, że zyski można zwiększać dzięki konsumpcji kapitalistów (jak twierdził już Marks), dzięki deficytowi budżetowemu lub też poprzez nadwyżkę w handlu zagranicznym. Zyski ograniczane są z kolei przez oszczędności gospodarstw domowych, zwłaszcza oszczędności robotników, kiedy to pieniądz wypłacany w postaci wynagrodzeń nie spływa z powrotem do kieszeni kapitalistów za sprawą wydawania przez robotników pieniędzy. Łatwo wykazać, że prowadzi to ku definicji całkowitej masy zysków jako przepływów gotówki w gospodarce.

Według wielu radykalnych ekonomistów zgłębiających literaturę poświęconą tendencji malejącej stopy zysku (błędnie nazwanej neokaleckiańską teorią wzrostu) to właśnie przesunięcia w ramach tej całkowitej masy, względnie udział zysków w gospodarce, przesądza o ewolucji kapitalizmu. Kalecki twierdził jednak, że kapitalistów bynajmniej nie interesuje całkowita wielkość, względnie udział zysków w całej gospodarce. Do działania popychają ich rzeczywiste zyski, jakie przynosi posiadana przez nich firma. Z kolei udział pojedynczego kapitalisty w całkowitej wartości zysków krążących w gospodarce zależy od siły rynkowej tegoż kapitalisty oraz stanu popytu w gospodarce. Tym sposobem Kalecki wprowadza system cen. Jego funkcją nie jest jednak trywialne zrównywanie podaży z popytem na każdym z rynków. Płace mianowicie – tak jak u Marksa – determinują podział zysków w gospodarce. Jeśli zatem idą w górę, zyski z produkcji dóbr luksusowych oraz inwestycyjnych, gdzie koszty płacowe są wyższe, przesuwają się do sektora dóbr podstawowych, gdzie dochody ze sprzedaży rosną dzięki wydatkom możliwym za sprawą wyższych płac.

Ekonomia polityczna Kaleckiego i Keynesa

Rozważając gruntownie kwestię przepływów dochodów i wydatków w gospodarce kapitalistycznej, Kalecki i Keynes niezależnie od siebie rozpracowali kluczowy czynnik przesądzający o poziomie zatrudnienia w gospodarce. Łączyło ich również przywiązanie do wartości pełnego zatrudnienia, choć to akurat było dość powszechne po fali trudnego do opanowania masowego bezrobocia w latach 30. Jedyna różnica między ówczesnymi ekonomistami w tej kwestii dotyczyła tego, czy bezrobotni znajdą zatrudnienie, jeśli płace będą wystarczająco niskie (to stanowisko neoklasyczne, któremu Keynes i Kalecki się przeciwstawiali), czy może bezrobociu można zaradzić, podnosząc płace (to perspektywa niedostatecznej konsumpcji), wreszcie czy da się uzyskać pełne zatrudnienie dzięki wydatkom rządowym (pogląd Keynesa i Kaleckiego).

W pierwszych latach po II wojnie światowej skojarzenie nazwiska Keynesa z ogólną doktryną zarządzania popytem zagregowanym przyjęło się tak bardzo, że pierwsze dekady po 1945 znane są jako epoka keynesizmu. Tymczasem polityka państw w tamtym okresie jedynie powierzchownie przypominała faktyczne recepty Keynesa na politykę gospodarczą. Domagał się on bowiem trwale niskich stóp procentowych (w ramach tzw. eutanazji rentiera) oraz wysokiego opodatkowania bogatych. Stymulacja fiskalna miała być jednak ograniczona do okresów recesji gospodarczej, a poza tym Keynes był ostrożny w kwestii wsparcia rozbudowanych programów państwa opiekuńczego promowanych przez Williama Beveridge’a, które miały jego zdaniem nadmiernie obciążać podatników. Keynes też uważał, że stymulację fiskalną należałoby prowadzić raczej poprzez roboty publiczne niż przez rozbudowę usług publicznych i socjalnych, nacjonalizacja zaś była dla niego sprawą nieistotną. Był bowiem przekonany, że roboty publiczne umożliwiają zapewnienie pełnego zatrudnienia bez zmieniania istoty kapitalizmu. Polityka fiskalna w powojennej Europie i Ameryce Północnej polegała owszem, na zarządzaniu zagregowanym popytem, przez co określano ją zgrubnie mianem „keynesowskiej”. Powszechne ubezpieczenia społeczne i kontrola wiodących sektorów gospodarki przez państwo dużo bliższe były jednak ideom Hobsona, który opowiadał się za opiekuńczą polityką społeczną, redystrybucyjną polityką fiskalną oraz zarządzaniem gospodarką przez państwo jeszcze przed I wojną światową.

Ekonomia polityczna Kaleckiego była dużo bardziej radykalna. O ile Keynes momentami pisał wręcz tak, jak gdybyśmy mogli uzyskać pełne zatrudnienie w kapitalizmie, gdyby tylko wszyscy poszli po rozum do głowy i zrozumieli, że to on ma rację, o tyle Kalecki wiedział, że pełne zatrudnienie będzie przez kapitalistów kontestowane – po prostu dlatego, że zagraża ich „władzy w społeczeństwie”. Pełne zatrudnienie bowiem usuwa zagrożenie bezrobociem, którym pracodawcy posługują się względem pracowników, aby ich dyscyplinować. Dzięki niemu klasa robotnicza „zrobiłaby się pewna siebie”. W ten sposób to pełne zatrudnienie (a nie kryzys gospodarczy) stałoby się akuszerką socjalizmu.

Na drodze do niego stałyby oczywiście problemy dystrybucji, np. gdyby pracownicy w pewnych branżach wymogli wyższe płace niż gdzie indziej. Ale to byłyby raczej trudności polityczne niż ekonomiczne. Kapitaliści mogliby oczywiście odpowiedzieć na utratę wpływów „strajkiem inwestycyjnym”. Mogliby nim grozić. Kalecki
wątpił jednak, żeby przedsiębiorcy przepuścili okazję do zyskownej inwestycji tylko po to, aby zarobić punkty politycznie. Jak później zauważył, „kapitaliści robią wiele rzeczy jako klasa, ale niewątpliwie nie inwestują jako klasa” <ref>M. Kalecki, Zagadnienie realizacji
u Tugana-Baranowskiego i Róży
Luksemburg (1967), w: tenże, Kapitalizm 2.
Dynamika gospodarcza, red. J. Osiatyński,
Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne,
Warszawa 1980, s. 489.</ref>, ponieważ – jak już wyżej była o tym mowa – w swych inwestycjach kierują się zyskami własnej firmy, a nie zyskami całej klasy społecznej.

Taki kurs na socjalizm metodą pełnego zatrudnienia podważa naiwną interpretację Marksa, wedle której do socjalizmu zbliżamy się dzięki pogłębiającej się nędzy klasy robotniczej. Doświadczenie przez Kaleckiego antysemityzmu, faszyzmu i stalinizmu przekonało go, że nędza robotników oraz ich rodzin niekoniecznie prowadzi naturalnie do lepszego rozumienia własnej sytuacji oraz możliwych perspektyw.

Dzisiejszy wzrost siły prawicowego populizmu potwierdza wnikliwość tego rozpoznania.

Śmierć Keynesa w roku 1946 nie tylko umożliwiła błędne interpretacje jego teorii ekonomicznych oraz ekonomii politycznej. Sprawiła również, że nie miał on możliwości krytycznego komentowania polityk publicznych, które mu przypisywano. Kalecki żył jeszcze blisko ćwierć wieku: od roku 1945 do 1955 pracował w Międzynarodowej Organizacji Pracy, później w ONZ w Montrealu i Nowym Jorku, aż wreszcie w Warszawie, w Komisji Planowania przy Urzędzie Rady Ministrów, prowadził także badania i uczył. Nie przestał nigdy wierzyć w kardynalną zasadę ekonomii politycznej zawartą w rewolucji Keynesowskiej, a mianowicie w zdolność państwa do zapewnienia pełnego zatrudnienia za pomocą polityki fiskalnej. Był jednak dużo bardziej krytyczny w kwestii tego, w jakim stopniu – o ile w ogóle – można je było osiągnąć w krajach kapitalistycznych.

To rozczarowanie narastało częściowo za sprawą własnego doświadczenia fali makkartyzmu w rzekomo neutralnych korytarzach dyplomacji Narodów Zjednoczonych. Głosił on m.in. tezę, że polityka wysokiego zatrudnienia w Europie i Ameryce Północnej lat 50. była oparta na zbrojeniach i zimnej wojnie. Do pewnego stopnia antycypował to w swym najsłynniejszym chyba artykule, czyli Politycznych aspektach pełnego zatrudnienia z 1943 roku, gdzie wskazywał na związki między „zapewnieniem pełnego zatrudnienia poprzez wydatki zbrojeniowe” a faszyzmem. Przyznawał, że „militarny keynesizm” podnosi zatrudnienie, ale jego główną funkcją jest podtrzymywanie zysków.

Kalecki, co było dość wyjątkowe, dopatrywał się źródeł sukcesów przemysłowych Niemiec i Japonii w ich porażkach w II wojnie światowej. Zakazowi produkcji przez nie ciężkiego uzbrojenia narzuconemu przez zwycięskie mocarstwa towarzyszyły przecież zbrojenia, które zmuszały rządy pokonanych mocarstw do zakupu sprzętu wojskowego od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W zamian Niemcy i Japonia zyskały wstęp na te rynki dla eksportujących branż własnego przemysłu. Takie rozwiązanie pozwoliło uzyskać przewagi przemysłowe właśnie Niemcom i Japonii, których kapitaliści nie mieli innego wyjścia, jak tylko inwestować w branże produkujące na użytek cywilny, natomiast kapitalistów brytyjskich i amerykańskich popchnęło to w kierunku produkcji uzbrojenia. Zależnej, dodajmy, raczej od politycznych decyzji o wojnie lub przynajmniej od zagrożenia nią niż bardziej dynamicznych i przy okazji użytecznych społecznie rynków, jak to ma miejsce w przypadku produkcji cywilnej.

Ostatnie lata

W ostatniej dekadzie życia Kalecki stopniowo rozchodził się z władzami politycznymi w Polsce. Celem socjalizmu, jak uważał, była poprawa warunków życia ludzi pracy, był więc nieprzejednany wobec tych socjalistycznych rządów, które takiej poprawy nie potrafiły zapewnić. Typową przyczyną ich porażki było dążenie do jakiegoś celu politycznego, czy to uzyskania przewagi militarnej, czy przeprowadzenia industrializacji, który obiecywał triumfy w przyszłości, ale odciągał zasoby od produkcji dóbr podstawowych na użytek robotników dzisiaj. Kiedy „kryzysy mięsne” (niedobory podstawowych dóbr konsumpcyjnych) stały się wręcz specjalnością komunistycznej Polski, krytyka wizjonerskiego planowania ze strony Kaleckiego wzbudziła wrogość politycznego kierownictwa. A polityczna reakcja była dość prymitywna: po klęsce arabskich sojuszników PRL z Izraelem w wojnie sześciodniowej roku 1967 Żydzi zostali usunięci z polskiej administracji, uczelni i wielu grup zawodowych. Do tego wszystkiego Kalecki oraz inni krytycy zostali potępieni za „rewizjonizm” i „sianie zamętu w ekonomii politycznej”. Zwolennicy Kaleckiego zostali wydaleni z rządzącej partii (której wielu jako autentyczni socjaliści było członkami), zwolnieni ze stanowisk i zmuszeni do emigracji. Keynes umarł w roku 1946. Żegnano go jako czołowego ekonomistę swego kraju. Kalecki zmarł 17 kwietnia 1970 roku – jako wyrzutek establishmentu intelektualnego i politycznego.