Z korespondencji do CC
O czułości w sporze
Marek Tuliusz Cyceron
„Pochwała mądrości
Matką wszelkiego dobra jest mądrość, od której umiłowania wzięła w greckim języku nazwę filozofia. Hojniejszego, wspanialszego i doskonalszego daru ponad nią nie dali bogowie nieśmiertelni życiu ludzkiemu. Ona jedna bowiem prócz wielu innych rzeczy nauczyła nas i tej najtrudniejszej również: poznania siebie samych. Zasada ta zaś ma takie znaczenie i sens tak doniosły, że stworzenie jej przypisuje się nie jakiemuś człowiekowi, ale bogu delfickiemu.
Bo kto sam siebie pozna, odczuje przede wszystkim, że ma w sobie coś boskiego, i będzie uważał, że rozum jego jest niejako podobizną bogu poświęconą; toteż czynić i myśleć będzie to tylko, co godne jest tak wielkiego daru bogów; kiedy zaś zgłębi i zbada sam siebie, zrozumie, jak hojnie wyposażony wszedł w życie i jak wspaniałe posiada narzędzia do zdobycia i zgłębienia mądrości. Zrazu bowiem wytworzyły się w duszy jego i w umyśle jakby przyćmione pojęcia, a dopiero gdy pod wpływem mądrości zyskają one pełną wyrazistość, wówczas pojmie, że będzie człowiekiem dobrym i przez to samo już szczęśliwym.”
Ten krótki, antyczny wstęp to zaledwie mały kluczyk w sprawie pilnej zupełnie współcześnie. Dzisiaj. Dzisiaj i jutro.
Idea Concilium Civitas, zaistniałego w roku 2019, opisana jasno w Manifeście Grupy Inicjatywnej sięga przede wszystkim do dobrej, pozytywnej, otwierającej się na różne poglądy dyskusji. Wyjątkowa i subtelna wobec niesubtelnych problemów świata mowa noblowska Olgi Tokarczuk wydobywa na światło dzienne słowo i pojęcie, które zdaje się być ostatnio nieco wstydliwym, którego w praktyce się unika.
Otóż Czuły Narrator Olgi Tokarczuk powinien inspirować nie mniej czułego szermierza myśli. Tego, kto dyskusję traktuje i z powagą – i z otwartością na poglądy inne od swoich. Bo przecież bez takiego podejścia dyskusja zamienia się w sztywną wymianę oświadczeń, po wygłoszeniu których stanowiska wszystkich stron ulegają dalszej, złowieszczej petryfikacji.
Przebieg pierwszego Concilium Civitas – i trwające wtedy spotkania panelowe jasno wskazały, że gotowość słuchania innych głosów jest jedną z najistotniejszych reguł wyznaczających rytm tej pracy. Ponieważ szalenie istotne jest poszukiwanie formuł dialogu, wymiany wiedzy – jak najdalej perspektywicznych, łączących nie tylko różne poglądy – ale również różne pokolenia: pojawiła się potrzeba budowania pomostu pomiędzy najbardziej doświadczonymi i najmłodszymi, uzbrojonymi w rezerwy entuzjazmu, jasności spojrzenia i chęci tworzenia własnej, możliwie najdłuższej i godnie przebywanej przyszłości. Konkurs dla maturzystów, podnoszący temperaturę w roku debiutu Młodego Concilium – jest jednak znacznie poważniejszym otwarciem niż tylko rywalizacja o stypendialne nagrody, umożliwiające studia na jednej z uczelni wspierających tę inicjatywę. Jest oto szansa głośnego wypowiedzenia swoich przemyśleń, opowiedzenia o własnej wizji wartości najważniejszych dla nas za lat dwadzieścia.
Pamiętam taki czas, kiedy po raz pierwszy, przed ćwierćwieczem – trafiłem do organizacji – firmy zarządzanej przez zachodnich właścicieli, z całkiem przyjazną filozofią działania i bardzo otwartej na doskonalenie pracujących tam ludzi. Zobaczyłem, że w pewnych procesach rozwojowych można skutecznie i efektywnie planować na pięć lat naprzód, z dokładnością do jednego tygodnia. Zupełnie bez pogoni. Zupełnie bez zbędnego stresu. Bez żadnego „ajaksięnieuda”.
Takiej metody na rozmowę i poszukiwanie potrzebujemy. Śmiałej. Niedzielącej. Zachęcającej do wymiany poglądów i wzajemnego ich przemyślenia – ze wszystkich stron, które w tych dziwnych czasach zachowały jeszcze zdolność słuchania, przemyśleń, zmiany.
Teraźniejszość nas prześciga. Kryzys klimatyczny i bardzo powszechne lekceważenie jego istnienia to pewien przykład deficytów w umiejętności dyskutowania ze zrozumieniem – jeden z wielu deficytów, jakie nas dotykają. Concilium Civitas koncentruje się bardziej na wymiarze społecznym braków w rozmawianiu – stara się wytyczyć najbezpieczniejsze i najbardziej efektywne szlaki. Udział młodych ludzi jest w tym absolutnie nieodzowny. Tak samo jak upór w znajdowaniu podstaw dyskusji – nawet, gdyby w ostatecznym rozrachunku miało się okazać, że jesteśmy, my, ludzie – zaledwie szczególną i przedłużoną interpretacją śmierci.
[K.D.P.]