Jeszcze o wykładzie profesora Kosińskiego - Metoda

Internetową transmisję wykładu profesora Michała Kosińskiego oglądałem z przejęciem.

Choć jestem w dużym stopniu „zwierzęciem internetowym” – od czasu afery z Cambridge Analytica zacząłem traktować niektóre sieciowe – i nie tylko – zjawiska jak uzbrojony i skonstruowany bez wyobraźni ładunek wybuchowy.
Żyjemy w szalenie skomplikowanym świecie – który powinien być prosty. Zmagamy się z tabunami ludzi, którzy upierają się, że wiedzą o nas więcej i lepiej niż my sami – choć w zasadzie wcale nas nie słuchają. Poruszamy się wśród zjawisk, które powstają i ewoluują szybciej, niż możemy się im przyglądać. Niektórzy mówią – że to właśnie dzisiejsze oblicze postępu. Inni zwykli wykrzykiwać – że taki jest dzisiaj kształt pułapki, w jaką brniemy niby przyzywani i zwodzeni śpiewem Loreley.

Profesor Michał Kosiński mówił dość wyraźnie o niezbywalnej potrzebie umiaru. I imponujący jest u tego błyskotliwego naukowca – zasób pokory badacza: pewnego swoich metod – ale gotowego na różnorakie odkrycia, do których może go zaprowadzić Metoda.
Istotnie – popadamy łatwo w skrajności. Jesteśmy bezkrytycznymi entuzjastami lub krytykami bez litości. A zdrowy – czyli zrównoważony krytycyzm w ogóle przychodzi nam coraz trudnej. Nie jest łatwym „towarem z półki”. Coraz niechętniej dokładamy do życia codzienny intelektualny wysiłek. I zapominamy, że nasze trwanie, poruszanie się w życiu nie powinno być tylko konsumencką orgią – ale wypada stale zerkać w siebie i zastane tam czasem pogorzeliska – porządkować i na nowo ożywiać.

Wspaniale – a już przed kilku laty – zaśpiewało o tym „Lao Che” – w tekście wyśpiewanym w „Bóg zapłać”: „(…) tylko dla mnie, ma błyskać i migać”.

Słuchając głosu profesora Kosińskiego, widzę z radością że to budowanie pomostu pomiędzy doświadczeniem i wiedzą utytułowanych głów i żywiołem młodzieży intryguje nawet Poszukiwaczkę Czułego Narratora, naszą noblistkę, Olgę Tokarczuk, która doskonale rozumie i wie jak dużo w naszym życiu znaczyć powinno wytrwałe szukanie.

Nasza koncentracja na własnych potrzebach koniec końców – utrudnia życie. Zagrożenie płynące z internetowych machinacji istnieją – tak samo jak ryzyko każdego innego oszustwa. Ale to my sami mamy największy wpływ na to – czy pozwolimy się oszukać. I możemy niedobre niespodzianki omijać, wcale nie przymuszeni do siedzenia w bunkrze.
Zatem, choć nie odbieram w sklepach aplikacji rabatowych, niechętnie dzieląc się wiedzą o moich przyzwyczajeniach – nie uciekam od social media – poszukując tam (i znalezioną: weryfikując) wiedzy o świecie i ludziach.

Dobrej wiedzy.

(Mariusz Kwiatkowski)