Ofiara rytualna

Monika Nalepa

Wprowadzenie

 W mojej najnowszej książce After Authoritarianism [Po autorytaryzmie] twierdzę, że nowe demokracje, wkraczając w okres sprawiedliwości przejściowej, powinny zachować ostrożność w usuwaniu ze stanowisk osób, które otwarcie współpracowały z ancien régime. Jednocześnie, jeśli chodzi o rozprawianie się z przypadkami tajnej współpracy, mechanizmy transparentności – takie jak komisje prawdy, a zwłaszcza lustracje – mogą być stosowane bez ograniczeń. Ujawnianie trupów w szafach tych, którzy sprawują funkcje państwowe lub do nich pretendują, i tym podobne mechanizmy sprawiedliwości przejściowej generalnie poprawiają jakość nowej demokracji. Przedstawiłam udokumentowany empirycznie teoretyczny mechanizm skuteczności owych mechanizmów sprawiedliwości przejściowej, a ujednolicone modele teoretyczne i empiryczne dodatkowo potwierdzają te odkrycia.

Jednak zanim zinterpretujemy moje wyniki jako stanowcze poparcie polityki lustracji i jej bliskich krewnych, jak komisja prawdy, krótko omówmy koszty społeczne i osobiste ujawniania prawdy o tajnym dziedzictwie autorytaryzmu.

Dom lalki

Sztuka Henryka Ibsena we frapujący sposób ilustruje ten dylemat. Ibsen ukazuje czytelnikom pozornie idealną rodzinę w Wigilię Bożego Narodzenia. Stopniowo dowiadujemy się jednak, że ten idealny obraz zbudowany jest na kłamstwie, które niedługo zostanie ujawnione. Nora, tytułowa lalka, pożyczyła pokaźną kwotę od lichwiarza. Pieniądze wydała na rodzinną podróż na południe Europy, którą lekarze zalecili jej niedomagającemu mężowi Helmerowi. Podróż miała mu wręcz uratować życie. Nora okłamała męża w kwestii pochodzenia pieniędzy – powiedziała, że odziedziczyła je po ojcu. Ponieważ nie miała nic, co mogłaby zastawić, sfałszowała jego podpis.

Jednakże lichwiarz odkrywa fałszerstwo, bo data przy podpisie wskazuje na dzień po śmierci ojca kobiety. Mając dowód przestępstwa, zaczyna szantażować Norę, kiedy zostaje zwolniony z posady w banku, w którym Helmer jest dyrektorem. Grozi ujawnieniem fałszerstwa, chyba że Nora przekona męża, by go powtórnie zatrudnił.

Znając swojego męża, zwłaszcza to, jak ważna jest dla niego lojalność i prawdomówność najbliższych, Nora jest przekonana, że nie chciałby mieć z nią nic wspólnego, gdyby dowiedział o kłamstwach, jakich się dopuściła. Bardzo jej więc zależy, by nigdy o nich nie usłyszał. Helmer jednak dowiaduje się o tym, co Nora uczyniła, a wtedy potwierdzają się jej najgorsze obawy, choć mąż wydaje się bardziej przejęty własną reputacją niż samym kłamstwem. Potem następuje niespodziewany zwrot akcji: lichwiarz odsyła Norze i Helmerowi rewers ze sfałszowanym podpisem kobiety, oddając im tym samym dowód, którym ją szantażował. I to jest ten moment w sztuce, kiedy reakcje Helmera i Nory najbardziej się rozbiegają. On cieszy się, że sprawy powróciły do status quo ante, a Nora odkrywa, że dla ratowania własnej reputacji Helmer gotów był zerwać z nią wszelkie stosunki, skazując własne dzieci na życie bez matki. Przekonuje się, że mąż nigdy jej nie kochał, a jej obecność po prostu sprawiała mu przyjemność. I w taki oto sposób szantaż i jego konsekwencje bezlitośnie ujawniły prawdę o ich związku.

W postautorytarnych układach pełno jest takich ibsenowskich historii. W Niemczech po zjednoczeniu wydarzyło się ich kilka. Przytoczę je jako dodatkowe ilustracje. Pierwszą z nich opisano w dzienniku „The Guardian”: dziennikarz i były więzień polityczny dowiaduje się, że jego brat donosił na niego do Stasi, co zakończyło się zatrzymaniem, gdy dziennikarz próbował uciec na Zachód. 30 lat później pisał: „Zdrada członka rodziny rani głęboko. Czasami ogarnia mnie smutek, który pozbawia mnie sił. Muszę uważać, by nie poddać się paranoi i myśleniu, że każdy w byłym NRD był szpiegiem”. Zdrada kogoś tak bliskiego jak rodzony brat musi niszczyć sieć zaufania, tak potrzebną w każdym społeczeństwie. Trauma związana z odkryciem, że nie można polegać nawet na rodzinie, musi wywoływać w obywatelach podejrzliwość wobec wszystkiego i wszystkich oraz uniemożliwiać nie tylko osiągnięcie szczęścia, ale w ogóle prowadzenie normalnego życia.

Drugi przykład pochodzi z wymyślonej historii. Widzowie obsypanego nagrodami filmu Henckela von Donnersmarcka Życie na podsłuchu poznają parę artystów związanych z teatrem: dramatopisarza Georga Dreymana i aktorkę Christę-Marię Sieland. Nieszczęśliwie dla obojga ich związek zostaje wystawiony na próbę, gdy minister kultury NRD zakochuje się w Sieland. By ich rozdzielić, zakłada w ich mieszkaniu podsłuch i wyznacza funkcjonariusza Stasi do rejestrowania ich prywatnych rozmów. Sieland po odrzuceniu erotycznych propozycji ministra zostaje zwerbowana jako tajna informatorka, która ma donosić na partnera. Dreyman żyje w błogiej nieświadomości i nie domyśla się, że jego dziewczyna spiskuje przeciwko niemu ze Stasi. Dowiaduje się o tym dopiero wiele lat po transformacji. Fakty z własnej przeszłości poznaje po zjednoczeniu Niemiec, kiedy archiwum Stasi zostaje udostępnione zwykłym obywatelom.

Gdy ujawnione zostają kłamstwa, może dojść do rozpadu związków i nieodwracalnych rozłamów w rodzinach. Nie da się cofnąć tego, co zostało powiedziane. Rozbieżne reakcje Nory i Helmera na rewers lichwiarza pokazują, co się dzieje, gdy ujawnione zostają trupy w szafie. I choć system polityczny może stać się systemem bardziej przedstawicielskim, a dawne autorytarne układy zostać osłabione, może dojść do zniszczenia relacji opartych na zaufaniu. W sztuce Dom lalki Nora odchodzi od męża. To, czego się dowiaduje, nie przynosi jej szczęścia, ale ponieważ wcześniej dopuściła się fałszerstwa, czytelnik nie może mieć poczucia, że zatryumfowała sprawiedliwość, kiedy Nora opuszcza dom Helmera (choć mamy poczucie, że dostał to, na co zasłużył). Historii Dreymana niewiele brakuje do tego, by stała się pełną tragedią. Ratuje ją przed tym akt odkupienia funkcjonariusza Stasi, który miał go szpiegować. Dramatopisarz dowiaduje się, że to działania zawodowego szpiega, a nie kochającej partnerki, ocaliły go przed więzieniem. Bohaterowie Ibsena są wstrząśnięci, gdy odkrywają, że całe ich życie to tylko fałszywa fasada.

Życie w systemie autorytarnym obfituje w moralnie niemożliwe wybory. Zamiast wybierać pomiędzy dobrem i złem, ludzie stają wobec sytuacji, które są złe albo jeszcze gorsze. Zgoda na współpracę z tajną policją rzadko bywa wynikiem ulegnięcia pokusie. Większość dysydentów, którzy zostają kolaborantami, to ludzie zmanipulowani, wmanewrowani w sytuację, w której nie mają wyboru i mówią „tak”.

Może więc nie należy budzić niektórych demonów? Historia Nory i Helmera pokazuje, że być może, biorąc pod uwagę wszystkie koszty społeczne, należy jednak unikać transparentności.

Nawet gdyby w centrum naszego zainteresowania znajdowały się tylko stosunki społeczne, byłabym ostrożna w wyciąganiu takiego wniosku. Nora, poznawszy prawdę o Helmerze, nie może już wrócić do domu lalki. Kto chciałby ją tam widzieć, nawet gdyby wszystkie informacje o prawdziwej naturze ich związku pozostały w ukryciu?

Życie w demokracji niekoniecznie sprawia, że obywatele są szczęśliwsi, niż byli w państwie autokratycznym. Są w większym stopniu odpowiedzialni za to, kto sprawuje władzę, bo regularnie przeprowadzane wybory dają im możliwość
głosowania, w wyniku którego mogą usunąć z urzędu nieuczciwych polityków. Odkrycia tej książki mają jasne implikacje dotyczące tego, jak sprawiedliwość przejściowa wpływa na tę funkcję. W demokracjach wychodzących z autorytaryzmu lub wojny domowej politycy, którzy próbują za wszelką cenę nie dopuścić do ujawnienia trupów w swoich szafach, nie mogą być politykami skutecznymi i należycie dbać o interesy swoich wyborców. Próbując ukryć prawdę o nich, są podatni na szantaż. Hasła takie jak „co było, to było”, „zapomnieć i przebaczyć” czy „nie budźmy demonów” – zwłaszcza w odniesieniu do przestępstw popełnianych w tajemnicy w reżimie autorytarnym – mogą okazać się zabójcze dla nowego ustroju.

Pokusa, przed jaką stają nowe demokracje, by ukarać znanych członków i kolaborantów dawnego reżimu, jest formą ofiary rytualnej. Choć sygnalizuje niektórym wyborcom zdecydowane zerwanie z byłym reżimem, ma znaczenie niewiele większe niż symboliczne i może być równie niszcząca jak decyzja, by „nie budzić demonów”.

Należy jednak uwzględnić pewne zastrzeżenie co do rezygnacji z czystek w szeregach znanych współpracowników reżimu autorytarnego. Kiedy preferencje osób, które pracowały dla dawnego reżimu, bardzo różnią się od preferencji polityków demokratycznych, że warto zrezygnować z ich kompetencji, należy zastosować czystki. Najważniejsze, by czystkami posługiwać się oszczędnie, zachowując przy tym jak największą transparentność.

To, czy dojdzie do lustracji, czy do ustanowienia komisji prawdy, zależy od horyzontu czasowego. Komisje prawdy to skuteczne narzędzie, jeśli chce się uzyskać natychmiastowe, krótkofalowe efekty. Stosowane wobec wszystkich, a nie tylko wobec osób ubiegających się o urzędy, ujawniają trupy w szafie i zapobiegają szantażom, a przy tym osłabiają autorytarne układy.

Czy lepsze są lustracje, czy komisje prawdy, zależy jeszcze od tego, jak długo trwały autorytarne rządy i w jaki sposób sprawowały autorytarną kontrolę. W reżimach represyjnych, które trwają krótko i do kontrolowania obywateli używają przemocy i represji, jest mniej tajnych współpracowników. Nie ma kogo lustrować. Powstaje dylemat, czy przeprowadzać czystki. Ale wieloletnie autorytarne reżimy, które tworzą wyspecjalizowane instytucje do szpiegowania obywateli, wymagają współpracy osób bliskich tym, kogo szpiegują – członków ich rodzin, kolegów z pracy i przyjaciół. W tych okolicznościach lustracje mogą ujawnić wiele trupów w szafie.

Paradoksalnie, ponieważ w otwarcie opresyjnych reżimach całe zastępy ekspertów o użytecznych umiejętnościach mogą pozostać nietknięte, wniosek z tej analizy może się wydawać normatywnie nie do przyjęcia: choć cynicznym agentom dawnych reżimów pozwala się zachować pracę, mała, ale tajna, transgresja zwykłych obywateli, czasami nawet dysydentów, wyciągana jest na światło dzienne, co niszczy ich kariery, a czasem i życie.